Tradycja stawiania pomników na grobach jest bardzo długa. Dawniej dotyczyła jedynie osób zamożniejszych lub wywodzących się z rodów rządzących. Dla biedniejszych najważniejsze było usypanie kopca, postawienie krzyża i zawieszenie na nim tabliczki z informacją o osobie, która została tu pochowana. Jednak już to stanowiło swoisty pomnik. Ceremonia pogrzebowa oraz pielęgnowanie
Strona główna / Nie udało się zaimportować tagu wpisu %s podziękowania na pogrzebie w imieniu zmarłego Pogrzebowy savoir vivre w USA – ciekawostki zza wielkiej wody Co kraj to obyczaj - to powiedzenie tyczy się zarówno tych przyjemnych wydarzeń (śluby, uroczystości państwowe), jak i chwil wielkiej zadumy oraz smutku.
W Polsce widoczny jest podział na zachód i wschód jeśli chodzi o użycie określenia „nagrobki” oraz „pomniki”. Można przyjmować, że nazewnictwo to wynika z wpływu sąsiednich kultur na używanie tych nazw, a więc niemieckie „grab” – grób, „grabstein” – nagrobek (kamień grób) „grabmal” – nagrobek, a więc
Vay Tiền Nhanh. Z Januszem Stankiewiczem, świadkiem spotkań i współpracy Tadeusza Różewicza i Eugeniusza Geta Stankiewicza, autorem dokumentujących je zdjęć rozmawia Mariusz Urbanek Muzeum Pana Tadeusza we Wrocławiu: Stankiewicz – Różewicz – Stankiewicz, kurator: Mariusz Urbanek, r. Mariusz Urbanek: Kiedy spotkali się po raz pierwszy? Janusz Stankiewicz: To był lipiec 1993 roku. Przyszedłem jak zwykle do pracowni Geta, żeby drukować grafiki, gdy powiedział: „Jutro będzie Różewicz, bądź”. Byłem codziennie, nie musiał przypominać, ale tym razem to zrobił. Janusz Stankiewicz (źródło: dzięki uprzejmości Muzeum Pana Tadeusza we Wrocławiu) Nie powiedział dlaczego? Chciał tylko, żebym tego dnia był na pewno. Wiedział, że prawie zawsze mam ze sobą aparat fotograficzny. Zabrałem też parę książek Różewicza, żeby poprosić poetę o autograf. Kiedy przyszedłem, już był. Wystawa „Stankiewicz – Różewicz – Stankiewicz”, Muzeum Pana Tadeusza we Wrocławiu, 2017 (źródło: dzięki uprzejmości Muzeum Pana Tadeusza we Wrocławiu) Wystawa „Stankiewicz – Różewicz – Stankiewicz”, Muzeum Pana Tadeusza we Wrocławiu, 2017 (źródło: dzięki uprzejmości Muzeum Pana Tadeusza we Wrocławiu) Wystawa „Stankiewicz – Różewicz – Stankiewicz”, Muzeum Pana Tadeusza we Wrocławiu, 2017 (źródło: dzięki uprzejmości Muzeum Pana Tadeusza we Wrocławiu) Wystawa „Stankiewicz – Różewicz – Stankiewicz”, Muzeum Pana Tadeusza we Wrocławiu, 2017 (źródło: dzięki uprzejmości Muzeum Pana Tadeusza we Wrocławiu) Wystawa „Stankiewicz – Różewicz – Stankiewicz”, Muzeum Pana Tadeusza we Wrocławiu, 2017 (źródło: dzięki uprzejmości Muzeum Pana Tadeusza we Wrocławiu) Tadeusz Różewicz, Eugeniusz Get Stankiewicz, Janusz Stankiewicz (źródło: dzięki uprzejmości Muzeum Pana Tadeusza we Wrocławiu) Tadeusz Różewicz, Eugeniusz Get Stankiewicz, fot. Janusz Stankiewicz (źródło: dzięki uprzejmości Muzeum Pana Tadeusza we Wrocławiu) Tadeusz Różewicz, Eugeniusz Get Stankiewicz, fot. Janusz Stankiewicz (źródło: dzięki uprzejmości Muzeum Pana Tadeusza we Wrocławiu) Eugeniusz Get Stankiewicz, fot. Janusz Stankiewicz (źródło: dzięki uprzejmości Muzeum Pana Tadeusza we Wrocławiu) Janusz Stankiewicz (źródło: dzięki uprzejmości Muzeum Pana Tadeusza we Wrocławiu) Tadeusz Różewicz, Eugeniusz Get Stankiewicz, „Jajka Gaudiego” (źródło: dzięki uprzejmości Muzeum Pana Tadeusza we Wrocławiu) Tadeusz Różewicz, Eugeniusz Get Stankiewicz, teka „Ciąg dalszy Nauki chodzenia”, karta 20 (źródło: dzięki uprzejmości Muzeum Pana Tadeusza we Wrocławiu) Tadeusz Różewicz, Eugeniusz Get Stankiewicz, teka „Ciąg dalszy Nauki chodzenia”, karta 1 (źródło: dzięki uprzejmości Muzeum Pana Tadeusza we Wrocławiu) Get was przedstawił? Przedstawił mnie. Powiedział: „Mój brat”. I tyle. Różewicza prezentować nie musiał, chodziłem na jego sztuki w teatrze, czytałem wiersze, kupowałem kolejne tomiki. Ale początkowo miałem wrażenie, że Różewicz wcale nie był zadowolony, że tam jestem. Chyba nie lubił, kiedy podczas spotkania pojawiał się ktoś trzeci. A tu nagle – brat. Wtedy zrobiłeś im pierwsze zdjęcie? Czekałem na dobry moment, żeby poprosić o autograf, ale kiedy zobaczyłem ich obu pochylonych nad prasą, zrobiłem zdjęcie. Różewicz się żachnął: „Co pan mnie fotografuje?”. Przestraszyłem się, że się obraził i już na pewno nie podpisze mi książek. Zrobiłem wtedy tylko to jedno zdjęcie. Tadeusz Różewicz, Eugeniusz Get Stankiewicz, fot. Janusz Stankiewicz (źródło: dzięki uprzejmości Muzeum Pana Tadeusza we Wrocławiu) Podpisał? Podpisał. Ale potem już zawsze pytałem, czy mogę go sfotografować. Często się spotykali? Wtedy? Rzadko. Może kilka razy w roku. Różewicz mieszkał jeszcze na Januszowickiej, Get miał pracownię w bloku przy Powstańców Śląskich, więc w sumie niedaleko. Ale w pracowni Różewicz był jeszcze najwyżej parę razy. Dlatego zdjęć stamtąd też jest niewiele. Częściej spotykali się na ulicy, któregoś razu Get mówi: „Spotkałem Różewicza, byliśmy na pączkach, kazał cię pozdrowić”. Uznałem, że się jednak nie obraził. miedzioryt Towarzyski powstawał jeszcze w pracowni na Powstańców? Tak. Get poprosił Różewicza, żeby dał mu coś, z czego on zrobi grafikę. Różewicz zawsze coś rysował, a to była okazja, żeby to utrwalić. Kiedyś nawet powiedział, że chciałby sam spróbować i Get wręczył mu płytkę, żeby coś na niej wyrytował. Nie wiem, czy miał od razu pomysł na cykl, czy wymyślił go dopiero wtedy, gdy namówił Różewicza. Ale na pewno to od jego rysunków się zaczęło. Dlatego bardzo ważna była wielka litera w tytule miedzioryt Towarzyski, bo „Towarzyskość” była istotą tej pracy. O czym rozmawiali? O wszystkim. Najwięcej o filozofii, wtedy chyba o Schopenhauerze, potem o Wittgensteinie. Różewicz opisał to w Szarej strefie. O sztuce? O sztuce niewiele, raczej o artystach, o ludziach. Rozmawiali też o słowach. Get pokazał mu kota, którego właśnie rytował w miedzi. „Śliczny” – powiedział. Różewicz na to: „Ja nigdy nie używam słowa śliczny”. Potem były już spotkania w Domku Miedziorytnika i zabawy przyjemne i pożyteczne? Tytuł pojawił się znacznie później, na początku po prostu umawiali się, że coś będą wspólnie robić. Spotykali się raz w miesiącu, potem co dwa tygodnie. Zwykle przed południem, ja przyjeżdżałem, kiedy byli już w trakcie pracy, czasem nawet po. Wtedy ich fotografowałem. Kto dzwonił pierwszy? Różewicz dzwonił i mówił, że chce przyjść. Get mnie wtedy uprzedzał, że będzie, a ja zabierałem aparat. Ale nie zawsze robiłem zdjęcia. Czasem Różewicz dawał mi znak: „Nie, dziś nie”. Jak wyglądały ich spotkania? Rozmawiali często o jedzeniu. Get lubił gotować, więc przygotowywał coś dobrego, albo po prostu kroił upieczony przez siebie boczek; był chleb, który maczali w oliwie przywożonej z Grecji przez Lambrosa Ziotasa… i metaxa. Wszystko, czego Różewiczowi nie wolno było jeść. „Tylko niech pan nie mówi mojej żonie” – prosił. Jak się do siebie zwracali? Panie Tadeuszu i panie Gecie. Odbierali na tych samych falach? To były rozmowy dwóch ludzi świadomych swojej doskonałości. Poety, który posługuje się słowem i coś opowiada i malarza, który nadaje tym słowom kształt. Różewicz czytał mu swoje wiersze? Get czytał sam, ale o wierszach nie rozmawiali. Nigdy nie słyszałem, żeby któryś powiedział: „O, świetny wiersz pan napisał, panie Tadeuszu”, albo: „To doskonała grafika, panie Gecie”. Get o wiersze nie pytał, Różewicz nie mówił. To raczej jego interesowało to, co Get robił, ale nigdy tego nie oceniał, bardziej chciał wiedzieć, dlaczego akurat taki pomysł, skąd się wziął. To raczej ja byłem dla Różewicza „czytaczem”. Czyli? Czytałem wiersze Różewicza i innych, a potem rozmawialiśmy. Pytałem o rzeczy, które opisywał, a ja widziałem, na przykład o obrazy Francisa Bacona w Tate Gallery. Czasem nawet czytał mi własne utwory, pokazywał rękopisy. Wiedział, że ja nie piszę wierszy, więc nie chcę mu wydrzeć żadnej tajemnicy. Kiedy poprosiłem go o rękopis któregoś wiersza, przepisał i dał mi Czas na mnie… Rozmawialiśmy też o jego sztukach, tych, które widziałem, o Tadeuszu Łomnickim i o Królu Learze. Geta traktował jeszcze inaczej, to był artysta, z którym współpracował. Byli siebie ciekawi? Obaj wiedzieli, że w swoich dziedzinach osiągnęli szczyt, dalej już nie pójdą. Wręcz przeciwnie, zaczynali „psuć” to, co zrobili. Różewicz zmieniał swoje wiersze, Get darł grafiki. Intrygowało ich, że ktoś wydawałoby się tak zupełnie inny jest tak podobny, tak samo widzi świat, odczuwa… Obydwaj w pewnych momentach zwracali się też w stronę tego, co w sztuce uważane jest za „niskie”, popularne. Zdarzyło się, że się spierali? Świetnie się rozumieli. Czasem wystarczyło jedno zdanie, czasem w którymś momencie rozmowy Różewicz przerywał i mówił: „Ale to już banał…”. Nie musieli nic więcej mówić, bo obaj wiedzieli to samo. Szukali u siebie nawzajem innego spojrzenia na świat, który ich otaczał. Ale oczywiście żaden nigdy tego drugiemu nie powiedział. Za wiele było w tych rozmowach ironii i dystansu do rzeczywistości. Rozmawiali o polityce? Niewiele. Czasem Różewicz coś rzucił, ale Get nie podejmował tematu, więc szybko przerywali. Woleli rozmawiać o jedzeniu czy książkach, ale innych niż pisane przez Różewicza. Get dużo czytał, pytał czasem: „Panie Tadeuszu, a to pan zna?”. W 2005 roku to mnie Różewicz zapytał, na kogo głosowałem w wyborach prezydenckich. Ale sam nie zdradził, na kogo. Potem Różewicz wychodził, a wy zostawaliście w Domku. I co dalej? Po którymś spotkaniu mówię Getowi: „To była świetna rozmowa”. A on na to: „No tak, ale nie wiadomo, co Różewicz o tym napisze”. Trochę się go obawiał. Z Szarej strefy wynika, że Różewicz nie całkiem wierzył w daltonizm Geta. To prawda? Żartowali z tego. Bywało, że w trakcie rozmowy Get mówił: „O, a to chyba jest zielone”. Różewicz reagował jak w wierszu: „Coś pan zmyśla”. Jak wyglądała praca podczas zabaw przyjemnych i pożytecznych? Z pomysłami przychodził zwykle Różewicz. Kiedyś na przykład przyniósł plastikową żabkę i powiedział, że trzeba postawić pomnik ostatniej żabie z Parku Południowego, która zdechła z powodu zanieczyszczeń. Po jakimś czasie poprosił, żebym pojechał do tego parku i przywiózł trochę zdjęć pomnika Chopina, który tam właśnie zaczęto stawiać. Nie wiedziałem po co, dopóki nie zobaczyłem gotowego pomnika żaby podpisu: „Pomnik, skala 1:1, proszę nie stawiać obok projektowanego pomnika Chopina”. Zawsze był inspiratorem? Przynosił w foliowym woreczku jakieś znalezione rzeczy, na przykład podniesioną z alejki w parku szyszkę albo liść czy piórko. I mówił, żeby coś z tym zrobić. Get malował szyszkę na czarno, ale Różewicz poprosił, żeby dodać kolorów i żeby przypominała może projekt Gaudiego, bo wcześniej o tym rozmawiali. Więc Get dodawał kolorów i wychodziło coś, co znalazło się na wystawie. To zawsze wyglądało tak, że zaczynając pracę, ani Różewicz, ani Get nie wiedzieli, co się ostatecznie wydarzy. To było poszukiwanie. Który z przedmiotów, które potem trafiły na wystawę, Różewicz przyniósł jako pierwszy? To był kamień z pracowni Jerzego Nowosielskiego. Jak zwykle poprosił Geta, żeby coś z nim zrobił. Coś, co nada mu kształt, utrwali go i będzie jednocześnie dotknięciem twórczości Nowosielskiego. Wymyślili pomnik, ale w ruchu, bo zwykle są statyczne. I powstał pomnik, który można wziąć do ręki i uruchomić. O kamieniu jest też tabliczka, którą zrobił Get na podstawie zdania napisanego przez Różewicza: „Kamień do poetów: zostawcie mnie w spokoju”. Różewicz mówił: „Tyle już wierszy powstało o kamieniu, pisał Miłosz, pisali inni, ja też pisałem… Gdybym był kamieniem, chciałbym, żeby wszyscy się ode mnie odpieprzyli”. I tak właśnie miało być: „Odpieprzcie się (ode mnie)”. Tak napisał Różewicz i to zdanie Get umieścił na tabliczce. Wtedy Różewicz powiedział: „Nie, nie, to za ostre”. Ale i tak zostało, tylko przekreślone. Spotykaliście się też bez Geta. Coraz więcej zdjęć powstawało w ogrodzie domu Różewicza na Biskupinie. Te spotkania odbywały się równolegle. Get dalej widywał się z nim w Domku, choć rzadziej. Pracowali nad planszami do „ciągu dalszego Nauki chodzenia”. Mnie Różewicz zapraszał, żebym dokumentował, jak zmienia się jego ogród w różnych porach roku. Dzwonił do mnie i pytał: „Co pan robi? Bo kwiaty kwitną”. Albo mówił: „Na jarzębinie jest już ostatni liść, niech pan przyjeżdża”. Jakby chciał zatrzymać przemijanie, chociaż na zdjęciach. Chodził po ogrodzie, dotykał kwiatów, mówił do nich. Może to były wiersze, których nie napisał? Chciał, żebym zrobił z tych zdjęć album. Powiedział, że dołączy do nich opisy… Zabrakło czasu. Fotografowałeś też samego Różewicza. Fotografowałem go przy różnych okazjach. Siódmego października 2000 na tle epitafium Melchiora Brichsela przy kościele pw. św. Elżbiety we Wrocławiu. Spodobało mu się, nawet zaproponował, że zdejmie okulary. Ta fotografia weszła do albumu Epitafium i wiatr. Zrobiłem mu zdjęcie w chińskiej czapeczce, to, które było później na okładce miesięcznika „Odra”. Sfotografowałem go też przed wrocławskim pomnikiem Dietricha Bonhoeffera, z góry, z okna Domku Miedziorytnika. Nie wiedziałem jeszcze wtedy, że pisze o Bonhoefferze wiersz. Zrobiłem też te dramatyczne zdjęcia, na których zasłania twarz, jakby w geście rozpaczy. A to były zdjęcia pozowane. Pozwalał mi robić kolejne fotografie, bo akceptował poprzednie. Podczas jakiegoś spotkania w konsulacie Niemiec popatrzył na mnie i powiedział: „Panie Januszu, ale proszę zachować pryncypia”. Nie zrozumiałem, o co mu chodzi, więc wytłumaczył: „Proszę mi nie fotografować łysiny”. Get zmarł pierwszy, Tadeusza Różewicza na pogrzebie nie było. Nie był też u niego w szpitalu. Powiedział, że jak Get wyjdzie, spotkają się w Domku. Nie chciał z nim rozmawiać o bezradności i chorobie. Kiedy zobaczyliśmy się pierwszy raz po pogrzebie, powiedział: „On dla mnie nie umarł”. A potem dodał: „Brakuje mi go”. Kolejny raz spotkaliśmy się miesiąc później, coś tam wypiliśmy, chyba metaxę, potem powtórzył: „Dla mnie Get żyje”. Jeszcze później napisał wiersz zaczynający się słowami: Get odszedł… Zobaczyłem ten wiersz pierwszy raz na wystawie Poeta odchodzi… w Muzeum Literatury w Warszawie. Rękopis jest w Ossolineum. Nie powiedział mi o nim. Ale widać, że ich praca miała trwać. W tym wierszu jest mowa o ławeczkach pamięci Tadeusza Różewicza. To był pomysł Różewicza, żeby uniknąć pomnika, bo zasłużony, bo poeta, bo mu się należy. On w miarę upływu lat coraz bardziej się wycofywał, nawet na 90. urodziny nie chciał żadnych uroczystości. Zgadzał się na te ławeczki, których zaczynało być już w Polsce coraz więcej. Ale nie chciał, żeby siedział na nich Różewicz z brązu. Najwyżej, żeby na każdej znalazł się jakiś wiersz. Wystawa piętnastu przedmiotów, które powstały podczas spotkań Poety i Miedziorytnika nosiła tytuł Zabawy przyjemne i pożyteczne Eugeniusza Geta Stankiewicza, Tadeusza Różewicza i… Te trzy kropki po „i” to fotografie, które towarzyszyły wystawie. I pewnie ludzie, których czasem przychodzili. Różewicz chciał, żeby to zaznaczyć. Rozmowa odbyła się w marcu 2017 roku. TagiEugeniusz Get StankiewiczJanusz StankiewiczLiteraturaMariusz UrbanekMuzeum Pana Tadeusza we WrocławiuTadeusz RóżewiczWrocław
361 2011-01-09 15:26:43 Ostatnio edytowany przez kasia77 (2011-01-09 15:28:56) kasia77 Słodka Czarodziejka Nieaktywny Zawód: obecnie pomoc domowa Zarejestrowany: 2010-11-08 Posty: 161 Wiek: 34 Odp: Śmierć męża - jak sobie poradzić? Witaj masz nie do pozazdroszczenia zwłaszcza z rodziną niedoszłego właśnie przez to możesz mieć problem bo według prawa jesteś ja z moim mężem podjęliśmy szybką decyzję o powiem bo znacznie ułatwiło to wiele jedno pytanie do ciebie kto zajął się pogrzebem i wykupił miejsce na cmentarzu?Jeśli ty to masz sprawę ułatwioną bo jesteś właścicielką miejsca i bez twojej zgody rodzina nie może postawić i działa to w drugą pomnik swojemu mężowi postawiłam sama (na szczęście miałam pieniądze ze swojego ubezpieczenia!!!) bo nikt z rodziny nawet nie zaproponował że się i przynajmniej nikt mi się do tej sprawy nie gwoli przyzwoitości zanim zamówiłam pomnik to pokazałam jego mamie i siostrom wzór do zadłużenia twojego partnera to nie musisz go spłacać chyba że też widniałaś na jakiejś umowie lub się pod nią że jego rodzina na pewno nie dołoży się do spłacania tego zadłużenia jeśli to były jego długi których narobił wcześniej przed związkiem z tobą a ty musisz myśleć teraz też o sobie!!!!A co do ulgi po postawieniu pomnika to raczej nazwałabym to jakąś "kropką nad i".Zamknięciem jakiegoś rozdziału w życiu doprowadzeniem jakiejś sprawy do ja to tak że coś się przed postawieniem pomnika firmy kamieniarskie i tak ubijają ziemię maszyną obojętnie jaka jest to pora roku (straszne uczucie jeśli się stoi z boku i obserwuje ich pracę)ale muszą to zrobić żeby pomnik stał stabilnie i nic się z nim nie i przy najmniej u nas dają jeszcze betonowe płyty i robią betonową wylewkę więc nie ma prawa nic się postawiłam pomnik mężowi po miesiąca od pogrzebu we wrześniu a mimo to musieli jeszcze dosypać ziemi bo było jej za a wtedy ziemia nie była zmarznięta w grudy jak na pewno warto poczekać do wiosny bo przynajmniej spoiny będą trzymać jak należy. Zrozumie kto ODEJŚCIE JEST NAJWYŻSZĄ FORMĄ OKAZANIA MIŁOŚCI I SZACUNKU DO DRUGIEGO CZŁOWIEKA. 362 Odpowiedź przez MILEN09 2011-01-09 16:10:35 MILEN09 Woman In Red Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-08-18 Posty: 261 Wiek: 54 Odp: Śmierć męża - jak sobie poradzić?Witajcie !Uwierzcie że "to coś" po śmierci istnieje. Miałam straszne samopoczucie przez dwa musiałam coś załatwić, byłam tak zdenerwowana że nawet zapomniałam poprosić o pomoc jak to nieraz nie był przypadek to była jego wróciłam do domu to się nigdy nie zabrakło nam siły żeby wierzyć w pomnika to też zrealizowanie jednego z zadań które sobie wyznaczamy ale nic nie prostu latem będę miała gdzie posiedzieć bo czasami brakowało mi nikt mi nic nie dołożył nawet nie zapytał czy mam na to mogą postawić juz po miesiącu poza wyjątkiem okresu zimowegoTylko Wy chyba uwierzycie że nie zwariowałam? 363 Odpowiedź przez lilii 2011-01-09 17:14:47 lilii Do zakochania jeden krok Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-09-15 Posty: 42 Odp: Śmierć męża - jak sobie poradzić?Ja zazwyczaj jestem na cmentarzu z teściami, ponieważ mieszkaliśmy w innym miejscu niż Piotr został pochowany i to oni zajmują się głównie grobem, ja wysyłam im wkłady do zniczy. Co do pomnika to właśnie dlatego, że widzieliśmy jak firmy to robią to nie chcemy tak szybko stawiać pomnika. Myśl, że mieliby przygniatać jego ciałko mnie się Wam jeszcze przyznać, że trochę specjalnie nie chce stawiać go tak szybko, uwielbiam sadzić mu kwiatki, porzątkować, po prostu nie chcem się czuć już mu niepotrzebna..... Kolejną przyczyną jest też brak sił aby wybierać nagrobek, co się do tego zabieramy kończy się wielką rozpaczą, więc jeszcze poczekam choć mineło już prawie 6 miesięcy od kiedy Go nie ma przy mnie. 364 Odpowiedź przez Sachmet 2011-01-09 22:46:26 Sachmet Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-01-08 Posty: 10 Wiek: 26 Odp: Śmierć męża - jak sobie poradzić? Kasiu, pogrzebem i wykupieniem miejsca na cmentarzu zajęła się rodzina, mnie zbywali na każdym kroku i odtrącali każdą pomoc, zapewne dlatego, że uważają że jestem winna tej śmierci (zapraszam na samobójstwo przez powieszenie - tam jest cała moja historia)Che wierzyć, że to coś po śmierci istnieje, tym bardziej, że z każdym dniem uświadamiam sobie, że kochał nas ponad własne życie Nie ma już granic, które dzielą nas od dna 365 Odpowiedź przez agnieszka12 2011-01-10 13:17:28 agnieszka12 O krok od uzależnienia Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-12-07 Posty: 63 Odp: Śmierć męża - jak sobie poradzić? Smutna Marysia napisał/a:To prawda, żeby nie to forum byłoby dużo gorzej, tutaj jedynie nam ulży, Możemy być szczere i nie bać się. ze ktoś nas nie zrozumie. że mam takie różne humorki, Ja też mam dni. że wydaje mi się. że nikt mnie nie rozumie. że nikt mi nie pomaga i czuję się taka strasznie samotna i jestem przerażona i taka pokrzywdzona, Bo tak właściwie to nas nikt nie rozumie jeżeli sam tego nie też myślę że to forum pomaga ,można się wyżalić i każda z nas zostanie mam dzisiaj okropny dzień tak mi się chce płakać ,taką czuję tęsknotę, chyba dlatego że śnił mi się mąż i był taki smutny a jak się pytałam czemu jest taki smutny, nic mi nie odpowiedział. 366 Odpowiedź przez Andia74 2011-01-10 14:00:13 Andia74 Powoli się zadomawiam Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-06-11 Posty: 52 Odp: Śmierć męża - jak sobie poradzić?wczoraj wieczorem jak kladlam spac siebie i dziecko, czytalam ksiazeczke i nagle poczylam jakby moj maz stal przy lozku i patrzal sie na nas... bylo to tak silne odczucie, nie malze "widzialam" w jakiej pozycji stoi, jak wyglada... pozniej w nocy przebudzilam sie i slyszalam dziwne dzwieki jakby ktos chodzil po mieszkaniu, ale nie wstalam balam sie... wiedzialam gdyby tak bylo faktycznie to pies by zareagowal. Ale odczucie niesamowite... moze mialam jakas wizyte z zaswiatow... wiecie, a z drugiej strony jakies cieplo w sercu mi sie rozlalo.... 367 Odpowiedź przez martlak27 2011-01-10 14:02:48 martlak27 Woman In Red Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-12-25 Posty: 266 Wiek: 33 Odp: Śmierć męża - jak sobie poradzić? SachmetNikt nie jest winny jego śmierci. A zwłaszcza Ty . To Ty byłaś dla niego najważniejsza, Ty dałaś mu szczęście. Po porostu On się poddał, nie miał siły żyć. Nie daj sobie wmówić ,że to była twoja wina. dlatego oni są smutni bo i my się smucimy? Widzą jak jest nam ciężko bez nich? "Życie momentami bywa okrutne ale muszę zaufać boskiemu planowi. Wierzę,że wszystko co robię ma sens." 368 Odpowiedź przez martlak27 2011-01-10 14:06:47 martlak27 Woman In Red Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-12-25 Posty: 266 Wiek: 33 Odp: Śmierć męża - jak sobie poradzić? Andia74Niesamowite uczucie, ja również czasem tak czuję. To ciepło które się rozlewa po sercu....cudowne. "Życie momentami bywa okrutne ale muszę zaufać boskiemu planowi. Wierzę,że wszystko co robię ma sens." 369 Odpowiedź przez dlaczego? 2011-01-10 14:20:39 dlaczego? Do zakochania jeden krok Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-12-11 Posty: 47 Wiek: 26 Odp: Śmierć męża - jak sobie poradzić?Sachmetmartlak27 ma rację nikt nie jest winny... nie możemy się obwiniać ani tym bardziej nikt inny nie ma prawa nas obwiniać...tylko i wyłącznie Oni wiedzą dlaczego to zrobili i może kiedyś wszyscy się dowiemy TAM jak się spotkamy a może wtedy to już nie będzie miało znaczenia. Wiem co czujesz... mnie się teraz tak łatwo to piszę choć są też chwile że się obwiniam... i tak już chyba będzie do końca takie mieszane uczucia 370 Odpowiedź przez lilii 2011-01-10 14:24:16 lilii Do zakochania jeden krok Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-09-15 Posty: 42 Odp: Śmierć męża - jak sobie poradzić?Trochę Wam zazdroszczę, ja dawno GO nie czułam, ostatnio mi się śnił i mówił, ze chciałby wrócić, ale myślę, że jest to moja wyobraźnia, bo bardzo bym chciała zeby wrócił. Czasem mam takie głupie myśli, że może wcale mnie nie kochał bo ode mnie odszeł ale przecież nie zrobił tego specjalnie, chciał pomóc ale nie dał rady. Ta tęsknota i samotność są nie do zniesienia. 371 Odpowiedź przez Katiusza1 2011-01-10 16:24:57 Katiusza1 Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-07-31 Posty: 17 Wiek: 34 Odp: Śmierć męża - jak sobie poradzić?Dziś miałby kolejne urodziny ... na pewno zrobilibyśmy z synem jakąś niespodziankę dla Niego po jego powrocie z pracy - To niestety marzenie mojego kolejnego dnia życia bez ukochanego. Dobrze że mamy to forum , zawsze kiedy mamy takiego doła znowu to przynajmniej możemy komuś napisać swoje myśli , i opowiedzieć co aktualnie nas najbardziej boli przy tej tęsknocie .Pozdrawiam Kasia 372 Odpowiedź przez MILEN09 2011-01-10 20:50:29 MILEN09 Woman In Red Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-08-18 Posty: 261 Wiek: 54 Odp: Śmierć męża - jak sobie poradzić?Wiecie co ja zaczynam się momentami zastanawiać czy ze mną naprawdę w porządku czy to nie chora wyobraznia każe mi tak tłumaczyc niektóre sutuacje i zdarzenia , ale trochę dużo było tych nie było to jednak łatwiej się żyje mając poczucie że "pomaga mi". 373 Odpowiedź przez Smutna Marysia 2011-01-10 20:53:56 Ostatnio edytowany przez Smutna Marysia (2011-01-10 20:56:35) Smutna Marysia Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-09-14 Posty: 502 Odp: Śmierć męża - jak sobie poradzić? Andia74 napisał/a:wczoraj wieczorem jak kladlam spac siebie i dziecko, czytalam ksiazeczke i nagle poczylam jakby moj maz stal przy lozku i patrzal sie na nas... bylo to tak silne odczucie, nie malze "widzialam" w jakiej pozycji stoi, jak wyglada... pozniej w nocy przebudzilam sie i slyszalam dziwne dzwieki jakby ktos chodzil po mieszkaniu, ale nie wstalam balam sie... wiedzialam gdyby tak bylo faktycznie to pies by zareagowal. Ale odczucie niesamowite... moze mialam jakas wizyte z zaswiatow... wiecie, a z drugiej strony jakies cieplo w sercu mi sie rozlalo....Ja już parę lat temu miałam podobne odczucie. przebudziłam się w nocy i czułam. że koło mojego łóżka stoi mój zmarły teść. stoi i patrzy na mnie, to też było bardzo dziwne odczucie. rano zaraz powiedziałam o tym Mężowi, A teraz dokładnie w 6 tygodni jak odszedł mój Mąż(pisałam o tym już wcześniej) też go czułam. to było bardzo realistyczne. Mi mój Mąż też się mało śni. nie wiem dlaczego. a codziennie proszę żeby mi się ja też się nieraz zastanawiam. czy ze mną jest wszystko w porządku. też wszystkie dobre zdarzenia tłumaczę sobie. że On nad tym czuwa, zresztą zawsze Go o to proszę 374 Odpowiedź przez kasia77 2011-01-10 20:57:57 kasia77 Słodka Czarodziejka Nieaktywny Zawód: obecnie pomoc domowa Zarejestrowany: 2010-11-08 Posty: 161 Wiek: 34 Odp: Śmierć męża - jak sobie poradzić? Witajcie PAMIĘTAJ ty nie jesteś winna jego śmierci i nie pozwól sobie tego on był słaby psychicznie skoro mając twoje wsparcie zdecydował się na taki krok!!!Rodzina po prostu szuka kozła ofiarnego dlatego że sama czuje się winna i boi się do tego tak można na kogoś zwalić do snów to dziś śnił mi się Maciek i był w nim bardzo wiem czy martwi sie o mnie czy o jakieś moje złe sprawami technicznymi zajmował się on ja domem i tu nagle mam do zrobienia solidny pilny remont i działam trochę po mam nadzieje że będzie mnie ten sen i cały dzień nie daje mi rzeczywiście on nie chce żebym się smuciła bo ostatnio mam takie "refleksyjne " nie chce mi się płakać ale i cieszyć się nie mam z jakby lekka depresja. Próbuję uciec znowu w pracę ale jestem już tak zmęczona że kiepsko mi to obowiązków nie ale nie ma się pa. Zrozumie kto ODEJŚCIE JEST NAJWYŻSZĄ FORMĄ OKAZANIA MIŁOŚCI I SZACUNKU DO DRUGIEGO CZŁOWIEKA. 375 Odpowiedź przez Smutna Marysia 2011-01-10 21:07:47 Smutna Marysia Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-09-14 Posty: 502 Odp: Śmierć męża - jak sobie poradzić?Sachmet to racja. nikt nie może odpowiadać za jego śmierć. ani ty ani jego rodzina, oni z pewnością też bardzo cierpią i nieraz w tym bólu nie myśli się logicznie, ale staraj się też i ich zrozumieć stracili dziecko. oni też powinni i Ciebie zrozumieć. Ale patrząc na to moje ostatnie pół roku życia to też mam złe dni i też czepiam się wszystkich i wszystkiego, 376 Odpowiedź przez stokrotka70 2011-01-11 13:15:04 stokrotka70 Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-01-10 Posty: 11 Odp: Śmierć męża - jak sobie poradzić? Witam Was wszystkie,jestem tu nowicjuszką, ale od pewnego czasu zaglądam tu do Was, czytam i czytam...i łzy same płyną mi z oczu, wspomnienia tamtych dni Wam bardzo, bo wiem co to za ból, sama lata temu przez to przechodziłam. Mój mąż zginął w wypadku samochodowym, a mi zawalił się świat na głowę. Miałam wtedy 23 lata i dwójkę małych dzieci (19 miesięcy i 5 tygodni), a na dodatek mieszkałam za granicą. Tylko ten kto to przeżył wie co to za ból, jak bardzo dusza krzyczy, gdy brak już słów i śmierci mojego męża minęło 18 lat, ale on wciąż żyje we mnie, widzę go w moim młodszym synu...te gesty, uśmiech, mowa, on jest jakby klonem że tak powiem mojego męża, a im starszy tym bardziej do niego podobny- cieszę się z tego bardzo, że coś po nim mi zostało. Piszecie że macie o nich sny, że macie odczucia jakby w pewnych sytuacjach Wasi mężowie stali obok, pytacie czy z Wami coś nie tak- ja mam tak do dziś, pomimo tylu lat to nie przeszło. Nie ma dnia bym o nim nie myślała, bym nie pragnęła snu w którym by się zjawił. Miałam stany załamania, depresje nawet po kilku latach od tamtego zdarzenia, ale wiadomo czas zrobił swoje, żyję normalnie, odchowałam dzieci, mam sporo znajomych, przyjaciół. Dzieciaki to motyw do życia, do pozbierania się, to dla nich co rano się budziłam, żyłam, uśmiechałam. Bardzo, ale to bardzo po załatwieniu wszystkich formalności, po pogrzebie pomógł mi wyjazd do mojej koleżanki do Wiednia. Moja mama została z dziećmi, byłam o nich spokojna, a dla mnie to był czas oderwania się od tego wszystkiego. Te kilka dni podziałały jak kuracja na moje nerwy, jak balsam, to tam dopiero normalnie przesypiałam noce, bez koszmarów. Wielu stwierdziło, że prędko się po tym wszystkim pozbierałam, ale nikt nie wiedział co przeżywałam gdy byłam sama, co było we mnie- nie zwierzałam się, ale gdy zostawałam sama wyłam jak katowane Wam siły kobitki, dużo, dużo siły. A czy to kiedyś przejdzie, czy się pogodzicie z tym co Was spotkało?- w pewnym sensie tak, czas zagoi rany, ale do końca będą takie dni słabości, które wycisną Wam łzy, będą sny w których ONI wrócą, by się do Was tu do Was zaglądała, jestem jedną z [...] samotność nie jest naszym przeznaczeniem, a samych siebie poznajemy tylko wtedy, kiedy możemy się przejrzeć w oczach innych ludzi. 377 Odpowiedź przez proy0311 2011-01-11 18:31:22 proy0311 Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-11-26 Posty: 561 Odp: Śmierć męża - jak sobie poradzić? Właśnie czekam na "" kolędę "". Kolejna rozpacz. Pamiętam każdą chwile z czekania przed rokiem. Jakże inne to było czekanie. Jakie radosne. Dowcipkowaliśmy. Razem przygotowywaliśmy dom . Wychodziliśmy żeby sprawdzić czy już ksiądz idzie...Teraz dopada mnie taki żal do Boga za tę odmienną sytuację. Mam do niego takie pretensje . Zanim przyjdzie do mnie ksiądz ...przemienię się w diabła wcielonego z powodu tego bólu i żalu,pretensji ,przywitam księdza jakimś sykiem ...będę ziała ogniem ...już zieję... Start 378 Odpowiedź przez MILEN09 2011-01-11 21:02:12 MILEN09 Woman In Red Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-08-18 Posty: 261 Wiek: 54 Odp: Śmierć męża - jak sobie poradzić?stokrotko 70 miło ze do nas i też płakałam. Wiem że nie zapomne o nim ale myślałam że kilka miesięcy rok będzie łatwiej.....a to wszystko wraca i te koszmarne noce kiedy budzę się kilka razy są czasami też mam takie wrażenie że jak pracuję jakoś funkcjonuje to z zewnątrz tak wygląda jakby wszystko było w nikt nie wie co sie dzieje gdy jesteśmy same, bo po prostu boją sie że jak będą rozmawiać z nami o codziennych kłopotach szybciej wrócimy do naprawdę nie wiedza jak sie chyba wcześniej też tego nie rozumiałam z tej drugiej strony. O tym co czuję myślę piszę w pamiętniku tak jakbym z nim rozmawiała i też zawsze 379 Odpowiedź przez Smutna Marysia 2011-01-11 21:17:00 Smutna Marysia Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-09-14 Posty: 502 Odp: Śmierć męża - jak sobie poradzić?Stokrotko. ja też chyba zaczynam rozumieć. że tamta ja. która była wesoła i radosna. już nigdy nie wróci tak jak już nigdy nie wróci mój Mąż. Zaczyna do mnie dochodzić fakt. że już zawsze będę smutna i zawsze będę o Mężu myślała i za nim tęskniła. nie można wymazać i zapomnieć tylu lat wspólnie będzie moim Mężem a ja jego jeszcze nie miałam kolędy. może na drugi tydzień. trochę się boję tej rozmowy, czy dam radę zapanować nad swoimi się! 380 Odpowiedź przez DrugaJa 2011-01-11 21:56:38 Ostatnio edytowany przez DrugaJa (2011-01-11 22:00:20) DrugaJa O krok od uzależnienia Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-03-28 Posty: 60 Wiek: 34 Odp: Śmierć męża - jak sobie poradzić? Witaj Stokrotko, jedna z nas wielu:)Dziękuję. Przeczytałam Twojego posta i bardzo się wzruszyłam. Takie te nasze historie inne, a jednak podobne. Mnie też wszyscy podziwiają, podają za wzór dla innych, których byle bzdura potrafi rzucić na kolana. Mówią mi-"twarda jesteś, silna, nieźle sobie radzisz"-czasami mam wrażenie, że brzmi to jak zarzut-może powinnam się poddać?A ja, idę dalej z podniesioną głową. Ale w domu ta głowa opada w dłonie, a z oczu płyną słone, gorzkie łzy. Zastanawiam się, czy kiedyś nadejdzie moment, gdy już zostaną wszystkie mam gorszy dzień, ale i wczoraj taki był. Tak bardzo czekam na wiosnę, na słońce-może ono choć trochę wróci mnie do życia...Pozdrawiam Was mi się przypomniało, jak w zeszłym roku o tej porze mój mąż mi mówił, że nie może doczekać się wiosny, że tak za nią tęskni-i nie doczekał....;( W tym roku postaram się przeżyć tę wiosnę najlepiej jak potrafię, za nas dwoje... 381 Odpowiedź przez Beata1169 2011-01-11 22:15:56 Beata1169 Tajemnicza Lady Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-09-09 Posty: 92 Odp: Śmierć męża - jak sobie poradzić?OD ŚMIERCI MOJEGO MĘŻA MINĘŁO PRAWIE 8 LAT. ZAWSZE JAK SIĘ KŁADĘ MÓWIĘ MU DOBRANOC, CHOCIAŻ LEŻY KOŁO MNIE INNY MĘŻCZYZNA. TĘSKNIE ZA NIM . MÓWIĄ ŻE CZAS GOI RANY JA TWIERDZĘ ŻE CZAS POZWALA NAM PRZYZWYCZAIĆ SIĘ DO BÓLU. NIE ZADAJE PYTANIA DLACZEGO = NA NIE NIE MA ODPOWIEDZI,JEDYNĄ RZECZĄ JAK MI POMAGAŁA TO MYŚL, ŻE NA PEWNO NIE CHCIAŁBY ABYM PŁAKAŁA I CIERPIAŁA. WOLAŁ MNIE UŚMIECHNIĘTĄ WIĘC UŚMIECHAM SIĘ DO NIEGO. 382 Odpowiedź przez stokrotka70 2011-01-11 23:00:19 Ostatnio edytowany przez stokrotka70 (2011-01-11 23:03:45) stokrotka70 Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-01-10 Posty: 11 Odp: Śmierć męża - jak sobie poradzić? znowu tu do Was zajrzałam, poczytałam to co napisałyście i znowu łzy- chyba jest dziś coś ze mną nie tak, słaby dzień jak u Ciebie DrugaJa....nie wiem, ale czasami tak miewam, że wszystko wraca, rana się otwiera i serce znowu krwawi, a ja zamykam się w sobie i potrafię godzinami siedzieć w napisałaś (...)A ja, idę dalej z podniesioną głową. Ale w domu ta głowa opada w dłonie, a z oczu płyną słone, gorzkie łzy(...).Tak, ja tez kryłam się ze łzami, nie chciałam by się nade mną litowano, bo to dopiero rozdzierało moją ranę. Dopiero w samotności puszczało wszystko, opadałam na ziemię i wyłam bez końca. Byłam zagubiona w obcym kraju, nie miałam wsparcia od rodziny z jego strony, wręcz przeciwnie stwierdzili, że gdyby mnie nie poznał, to by żył, bo wypadek był w Polsce...och jak to poryczałam się jak dziecko, czytając że gdy się kładziesz mówisz mu dobranoc. Tak oni żyją wciąż w nas. podpisuję się pod tym co napisałaś, że czas nie goi ran tylko pozwala nam przyzwyczaić sie do mojego męża do dziś stoi w sypialni, tej samej którą razem kupiliśmy lata temu, a jego połowa łóżka....nadal pusta, jakby czekała na niego. Boję się kolejnego związku, że będzie znowu ból, rozstanie, łzy. Gdy tak czytam o problemach małżeńskich, zdradach, bójkach, kłótniach, pijaństwie, to przyznam się Wam....po prostu się boję. Może kiedyś się odważę....Ja tez czekam na wiosnę. W takie pluty dopadają mnie doły z których nie prędko wychodzę, ale staram mogę Wam coś poradzić, to znajdźcie sobie jakąś pasję, to taka moja rada, mi to pomaga, wtedy się wyłączam, mam zajęte myśli i ręce. Może jeszcze nie teraz, może to przeżycie jest jeszcze zbyt świeże, ale za jakiś czas, za kilka tygodni lub miesięcy. Trzymajcie się. [...] samotność nie jest naszym przeznaczeniem, a samych siebie poznajemy tylko wtedy, kiedy możemy się przejrzeć w oczach innych ludzi. 383 Odpowiedź przez kasia77 2011-01-11 23:43:28 Ostatnio edytowany przez kasia77 (2011-01-11 23:49:23) kasia77 Słodka Czarodziejka Nieaktywny Zawód: obecnie pomoc domowa Zarejestrowany: 2010-11-08 Posty: 161 Wiek: 34 Odp: Śmierć męża - jak sobie poradzić? Witajcie kobietki witaj twój post i trochę mnie przeraził!!!Minęło bowiem tyle lat od śmierci twojego męża a żal w twoim sercu jakby nie że po takim czasie człowiek jakoś "oswaja"się z tą tragedią a tu że im dalej tym będzie że boisz się kolejnego mój mąż prosił abym sobie ułożyła życie abym sobie kogoś znalazła i była razie nie wyobrażam sobie tego choć samej jest mi bardzo ciężko i w wielu sprawach przydała by się męska ręka z mną sprzeczne emocje bo nie chciała bym kogoś na stałe ale jedynie jakiegoś przyjaciela chętnego do wsparcia w nie zastąpi mi Maćka choć on nie miał łatwego charakteru ale był.....Napisz jak dałaś sobie radę z wieloma sprawami typowo męskimi czy brakiem bliskości drugiego człowieka.( jeśli rozumiesz o co mi chodzi)byłaś wtedy młodsza ode dzieci choćby najbardziej kochane nie zastąpią ŚMIERCI MOJEGO MĘŻA MINĘŁO PRAWIE 8 LAT. ZAWSZE JAK SIĘ KŁADĘ MÓWIĘ MU DOBRANOC, CHOCIAŻ LEŻY KOŁO MNIE INNY MĘŻCZYZNA. TĘSKNIE ZA NIM . MÓWIĄ ŻE CZAS GOI RANY JA TWIERDZĘ ŻE CZAS POZWALA NAM PRZYZWYCZAIĆ SIĘ DO BÓLU. NIE ZADAJE PYTANIA DLACZEGO = NA NIE NIE MA ODPOWIEDZI,JEDYNĄ RZECZĄ JAK MI POMAGAŁA TO MYŚL, ŻE NA PEWNO NIE CHCIAŁBY ABYM PŁAKAŁA I CIERPIAŁA. WOLAŁ MNIE UŚMIECHNIĘTĄ WIĘC UŚMIECHAM SIĘ DO NIEGOBeata1169 piszesz że czas pozwala przyzwyczaić się do bólu ale jak?Ja też wiem że Maciej nie chciałby abym płakała i smuciła się ale jak mam myśleć o tym aby poszukać kogoś na jego miejsce!!!Jak znowuż mam tulić się do innego faceta i mówić mu "kochanie"? Jeśli ja czytając gazetę nieświadomie czytam anonse matrymonialne to mam wrażenie że go zdradzam!!!A z drugiej strony myśl - nie możesz być do końca życia sama!!!Tych pytań mam wrażenie że jest coraz więcej i coraz mniej znam osobiście Pana który pół roku po śmierci żony znalazł sobie Panią z którą jest już 12 lat i są wielu ludzi mówiło że zwariował!!!Ale powiedział mi też że życie jest za krótkie by rozpaczać tylko trzeba iść we dwoje jest i tu ma też wstając rano i włączając komputer gdzie na pulpicie zamiast tapety mam nasze zdjęcie mówię mu "cześć kochanie" a wyłączając mówię "do jutra".I mam wrażenie że on jakby się do mnie uśmiechał na tym zdjęciu choć w rzeczywistości jest to tylko że tych pytań jest tyle i że na większość z nich nie ma prostych nie ma opcji "powrót " i nasi mężowie rzeczywiście musi jeszcze wiele wody upłynąć aby czas zabliźnił tę ranę bo zagoić jej nie da Zrozumie kto ODEJŚCIE JEST NAJWYŻSZĄ FORMĄ OKAZANIA MIŁOŚCI I SZACUNKU DO DRUGIEGO CZŁOWIEKA. 384 Odpowiedź przez martlak27 2011-01-12 00:09:18 Ostatnio edytowany przez martlak27 (2011-01-12 00:10:54) martlak27 Woman In Red Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-12-25 Posty: 266 Wiek: 33 Odp: Śmierć męża - jak sobie poradzić? Mnie też trochę przeraża fakt,że po tylu latach nadal boli. Ja nie wyobrażam sobie abym mogła jeszcze kogokolwiek pokochać tak bardzo jak jego. Pomału układam sobie życie ale w samotności, ale nie boję się tego że już będę sama(przynajmniej dzisiaj)chociaż czasem brakuje jego męskiej ręki. Ale głowa do góry i udaję że wszystko w porządku. Dopiero wieczorem mogę sobie mówią że jestem silna, też odczuwam to jakby mieli o to żal. Może mamy chodzić i cały czas płakać? Staram się być cały czas w ruchu, coś robić byle by nie myśleć. Nie wiem co przyniesie życie, ufam że mąż i Bóg będą nad nami czuwać. Jak na razie cała trójka jest chora, więc trochę zajęć snów... "Życie momentami bywa okrutne ale muszę zaufać boskiemu planowi. Wierzę,że wszystko co robię ma sens." 385 Odpowiedź przez kasia77 2011-01-12 20:56:48 kasia77 Słodka Czarodziejka Nieaktywny Zawód: obecnie pomoc domowa Zarejestrowany: 2010-11-08 Posty: 161 Wiek: 34 Odp: Śmierć męża - jak sobie poradzić? Witajcie Lilii mam do ciebie pytanie natury jest lepsze w przypadku zapisu nieruchomości na dziecko - darowizna czy zapis o moją córkę jej babcia (mama Maćka) chce jej zapisać kamienicę w której miała być ona dla Maćka ale nie zdążyła jej zapisać jemu i chce aby właścicielką była Agata a ja żebym nią że ze względu na pokrewieństwo lepiej aby zapisała ja na nią (dotyczy podatku.) .Czy tą sprawę można załatwić u notariusza czy tylko w na Zrozumie kto ODEJŚCIE JEST NAJWYŻSZĄ FORMĄ OKAZANIA MIŁOŚCI I SZACUNKU DO DRUGIEGO CZŁOWIEKA. 386 Odpowiedź przez lilii 2011-01-12 22:23:24 lilii Do zakochania jeden krok Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-09-15 Posty: 42 Odp: Śmierć męża - jak sobie poradzić? Kasiu77,takie tematy nie są nigdy tak proste jak się wydają. Oczywiście każdą czynność można wykonać przez notariusza, a nawet jest to wskazana, gdyż w przypadku umowy darowizny nie sporządzenie aktu, skutkuje nieważnością umowy. Testament można sporządzić na zwykłej kartce papieru, własnoręcznie, ale rodzina łatwiej może go podważyć, dlatego też wszelki decyzję, zwłaszcza jeżeli chodzi o kamienice (duża wartość majątku), lepiej sporządzać u notariusza. On swoją osobą potwierdza, że osoba była w pełni zdrowa umysłowo, że sporządziła go dobrowolnie i rozumiała jakie niesie ze sobą konsekwencję. Oczywiście rodzina może podważać akt notarialny, ale jest to bardzo trudne i raczej jest to gra na wiem jaka jest dokładna sytuacja, tzn. czy babcia mieszka dalej w tej kamienicy, jak się czuje i w jakim jest wieku, wiem, ze to trochę brutalne, ale okresy są ważne w tego typu po koleji: Jeżeli chodzi o darowizne to w przypadku gdy babcia umrze rodzina będzie mogła się ubiegać o zachowek. Wysokość zachowku jest uzależniona od wartości spadku oraz niezdolności do pracy spadkobierców. Darowizne również można odwołać, zreszta jak większość umów lub oświadczeń woli. Co do testamentu, to równeiż Agata będzie musiała zapłacić zachowek pozostałej rodzinie, chyba, ze zostaną przez babcie wydziedziczeni, co nie jest takie prostu, muszą być spełnione przesłanki ustawowe, aby móc tego dokonać. Ponadto testament można odwołąć ustnie lub sporządzić nowy (bez wiedzy wcześniejszego spadkobiercy, czego nie można dokonać przy umowie darowizny). Ja prywatnie bym się zastanawiała nad trzecim rozwiązaniem tzn. umową dożywocia. Jest to umowa na mocy, której babcia przepisuje na Agatę prawa własności, a Wy zobowiążecie się do opieki nad babcią, dostarczania jej środków utrzymania, mieszkania dożywocia nie jest bezpłatnym przysporzeniem (darowizną) i dlatego, jeżeli zostanie zawarta, spadkobiercy babci nie będą mogli żądać zachowku od wartości mieszkania zbytego na rzecz Agaty tą umową (tak jakby to miało miejsce w przypadku darowizny czy dziedziczenia testamentowego).Proponuje telefon do notariusza i upewnienie się, czy nic się w przepisach nie pozmieniało, może zaproponuje coś lepszego (wiem, że swoego czasu rząd pracował na nowym sposobem przeniesienia własności "darowizna na wypadek śmierci", ale chyba to jeszcze nie fukncjonuje w naszym prawie. Ja też jeszcze poszperam, jak masz jakieś pytania to pisz śmiało na każdy temat można bybyło co najmniej esej napisać. 387 Odpowiedź przez kasia77 2011-01-12 22:56:25 kasia77 Słodka Czarodziejka Nieaktywny Zawód: obecnie pomoc domowa Zarejestrowany: 2010-11-08 Posty: 161 Wiek: 34 Odp: Śmierć męża - jak sobie poradzić? Witaj LiliiDzięki za szybką jest tego miała syna i trzy Agaty jest właścicielką kamienicy o której mowa i domu z działką w którym tego co mi wiadomo to dom w którym mieszka zapisała już jednej córce natomiast część działki (ma cała) drugiej wiem że dostała jakieś pieniądze w gotówce i ma dom w kamienicę miał dostać Maciej i miał już wcześniej do niej wszelkie on później razem ze mną remontował ją ( kamienica ma ponad 100 lat) dbał o nią i zarządzał ją mieć przepisaną na siebie ale choroba zabrała z tego że jestem synową należę do trzeciej grupy podatkowej więc ewentualny podatek będzie bardzo aby go uniknąć chcemy zapisać ją na Agatę bo jako wnuczka jest w pierwszej grupie o darowiźnie ale nie wiedziałam że wtedy jego siostry mogą żądać dożywocia była by najlepsza z tego co piszesz ale czy jest to możliwe w przypadku gdy teściowa mieszka w innym miejscu choć na terenie tego samego miasta? Bo między Bogiem a prawdą to i tak w większości ja jej pomagam w wielu sprawach życia codziennego (np. zakupy mycie okien itp. itd.).Wprawdzie z nią razem mieszka córka i to ona powinna się nią opiekować ale raczej tego unika.(córka na piętrze a mama na parterze)No i nie mówiąc o wiecznych z tego co myślę to teściowa raczej nie chciałaby się przeprowadzać do mnie bo ten dom zbudowała razem ze swoim nieżyjącym juz mężem a tatą cię o odpowiedź i z góry dziękuję. Zrozumie kto ODEJŚCIE JEST NAJWYŻSZĄ FORMĄ OKAZANIA MIŁOŚCI I SZACUNKU DO DRUGIEGO CZŁOWIEKA. 388 Odpowiedź przez Sachmet 2011-01-12 23:54:27 Sachmet Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-01-08 Posty: 10 Wiek: 26 Odp: Śmierć męża - jak sobie poradzić? Kochane dziękuję za wsparcie jestem tu czytam Was i niedługo obiecuję napiszę coś więcej. I proszę trzymajcie się, jestem z Wami :* Nie wiem czy to dobry sposób na "odsunięcie" od siebie myśli, ale wróciłam do pracy Nie ma już granic, które dzielą nas od dna 389 Odpowiedź przez stokrotka70 2011-01-13 00:53:50 Ostatnio edytowany przez stokrotka70 (2011-01-13 00:57:48) stokrotka70 Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-01-10 Posty: 11 Odp: Śmierć męża - jak sobie poradzić? Witajcie kobietkidopiero tu dotarłam, bo wiecie u mnie "walka" o kompa, za dużo chętnych:)dziś mi nieco lepiej, bo te ostatnie dwa dni były jakieś koszmarne, te doły mnie czasami przerastają. Mam nadzieję że z nadejściem wiosny to minie. Brak słońca:(*********kasia77-prosiłaś:...Napisz jak dałaś sobie radę z wieloma sprawami typowo męskimi czy brakiem bliskości drugiego człowieka.( jeśli rozumiesz o co mi chodzi)byłaś wtedy młodsza ode dzieci choćby najbardziej kochane nie zastąpią mężaOtóż, dzieciaki pochłaniały mój czas całkowicie przez pierwszych kilka lat, dodatkowo budowa domu, ale bliskości Jego mi brakowało, chociaż nie był typem misiaczka-przytulanki. Starałam się zająć czymkolwiek do późna, by potem już bez myśli paść i zasnąć. Nie zawsze było to takie łatwe, ale godziłam się ze stanem rzeczy. Wydaje mi się, że po czasie i hormony przestają buzować, nazywałam ten stan zasychaniem...usychałam wewnętrznie, organizm jakby nie domagał się zbliżeń, pomimo że tęsknota była. Przyznaję....gorzej mi jest teraz, chyba tryb życia to zmienił, odchowane dzieciaki, więcej czasu na jakieś zaniedbane tęsknoty, myślenie, dojrzałość. Więcej chętnych się też zdarza by zawładnąć serduchem, ale ten brak zaufania z mojej strony..... może to kiedyś przełamię jak zjawi się ten odpowiedni. Co do spraw typowo męskich to ....zakasałam rękawy i chyba 3 lata po śmierci męża jak juz wspomniałam zaczęłam budowę domu. Grube rzeczy robili fachowcy, pomagał mi też brat z tatą, mama pomagała przy dzieciach, ja szpachlowałam, szlifowałam, malowałam, tapetowałam- nie było to nawet trudne i miałam z tego satysfakcję, że daję radę, że sobie radzę, że jednak jestem silna. Chcieliśmy ten dom, były już plany, działka, więc powiedziałam że zrobię to tak jak ON tego pragnął, dla nas... dla naszych dzieci z tą różnicą, że wróciłam do Polski i wybudowałam właśnie tutaj. Do dziś skaczę po drabinach z pędzlem jak trzeba, jakoś przywykłam do tych robót typowo powiedzenie, że co nas nie zabije to nas wzmocni- jesteście silne dziewczyny, dacie radę. Dzieci też mobilizują, dodają pewna że sobie poradzicie, pomimo chwil słabości (do dziś takie miewam) i wielu jeszcze łez jakie wylejecie, bo to wraca, wspomnienia wracają. Ja dałam sobie radę, Wy też dacie radę, ale nie wstydźcie się też poprosić czasami kogoś o też pisać na gg- 25932853Pozdrawiam Was cieplutko. Dobranoc:) [...] samotność nie jest naszym przeznaczeniem, a samych siebie poznajemy tylko wtedy, kiedy możemy się przejrzeć w oczach innych ludzi. 390 Odpowiedź przez agnieszka12 2011-01-13 13:45:46 agnieszka12 O krok od uzależnienia Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-12-07 Posty: 63 Odp: Śmierć męża - jak sobie poradzić? Ja też jestem przerażona faktem że po tylu latach ten ból po stracie męża jeśli kogoś naprawdę się kocha to nie ma co się chodzi o innego mężczyznę to nawet nie myślę o żadnym innym mówię że drugiego takiego Mariuszka nie znajdę i chociaż byliśmy 16 lat po ślubie bardzo się nie wiem jak daję radę bez tej mojej połówki,wieczorami popłaczę sobie, żeby nikt nie widział a w pracy udaję że jestem silna .Tak bardzo tęsknię a najgorsze że nie mam komu się mam znowu te gorsze dni,ale muszę być silna dla swoich dzieci one też cierpią a jeszcze gorzej jak widzą że ja płaczę i jestem mnie jak będzie chodził ksiądz z kolędą to akurat będę w pracy może i dobrze,tak bardzo prosiłam boga aby mojemu mężowi nic się nie stało żeby mi go nie zabierał .Dla świata jestem silna i twardaale dziś znów tęsknię...pozdrawiam was 391 Odpowiedź przez stokrotka70 2011-01-13 14:46:14 Ostatnio edytowany przez stokrotka70 (2011-01-13 14:54:45) stokrotka70 Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-01-10 Posty: 11 Odp: Śmierć męża - jak sobie poradzić? Witajcie czwartkowoAGNIESZKA12- nie dziwię Ci się że o innym związku nie myślisz, masz rację... bo jeśli się kogoś kochało tak bardzo, to ciężko jest zrobić krok w innym kierunku, mi do dziś jest ciężko. Zazdroszczę Wam tych 16 lat w miłości- ja byłam tylko 3 lata i 5 miesięcy z moim lubym. Co do wyżalenia, to nawet jak komuś się wypłaczemy, kto to nie przeżył to i tak nas do końca nie zrozumie. Ja dopiero tu, czytając wasze posty, mogłam się otworzyć i wyżalić przed Wami...po tylu latach, nie kryjąc łez, które kryłam przed światem, bliskimi, dziećmi. Wiem że łączy nas ta sama rozpacz, ten sam ból. Wiem, że rozumiecie mnie a ja rozumiem Was....mamy siebie....pozdrawiam Was serdecznie [...] samotność nie jest naszym przeznaczeniem, a samych siebie poznajemy tylko wtedy, kiedy możemy się przejrzeć w oczach innych ludzi. 392 Odpowiedź przez dlaczego? 2011-01-13 16:06:21 dlaczego? Do zakochania jeden krok Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-12-11 Posty: 47 Wiek: 26 Odp: Śmierć męża - jak sobie poradzić? wszystkie jesteśmy zgodne co do tego że nie chcemy... jak to inni mogą nam powiedzieć..."no nowo ułożyć sobie życie".Mnie to nawet teściowa powiedziała ze 2 dni po śmierci że "ty to jesteś jeszcze młoda ułożysz sobie życie poznasz drugiego takiego Arka i będziecie przyjeżdżać tu do mnie z Patryczkiem" (moim synkiem dla jasności). Powiem Wam że tak mnie zamurowało jak to powiedziała że nawet słowa nie wydusiłam z siebie żeby jej odpowiedzieć co o tym myślę... Wy wiecie co nie? Może to i lepiej że jej nie odpowiedziałam bo nie wiem w jaki sposób bym jej powiedziała to co czuję. To jest naprawdę straszne że po tylu latach jest ten sam ból. To prawda że dla naszych dzieci żyjemy. Ja już sobie powiedziałam że tylko dla niego wstaję rano z łóżka poszukam pracy będę wszystko robiła co trzeba. Aż w końcu nastanie mój dzień... i wtedy spotkamy się, przytulimy i będziemy już na zawsze razem. 393 Odpowiedź przez Andia74 2011-01-13 17:13:01 Andia74 Powoli się zadomawiam Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-06-11 Posty: 52 Odp: Śmierć męża - jak sobie poradzić? dlaczego? napisał/a: wszystkie jesteśmy zgodne co do tego że nie chcemy... jak to inni mogą nam powiedzieć..."no nowo ułożyć sobie życie".Mnie to nawet teściowa powiedziała ze 2 dni po śmierci że "ty to jesteś jeszcze młoda ułożysz sobie życie poznasz drugiego takiego Arka i będziecie przyjeżdżać tu do mnie z Patryczkiem" (moim synkiem dla jasności). Powiem Wam że tak mnie zamurowało jak to powiedziała że nawet słowa nie wydusiłam z siebie żeby jej odpowiedzieć co o tym myślę... Wy wiecie co nie? Może to i lepiej że jej nie odpowiedziałam bo nie wiem w jaki sposób bym jej powiedziała to co czuję. To jest naprawdę straszne że po tylu latach jest ten sam ból. To prawda że dla naszych dzieci żyjemy. Ja już sobie powiedziałam że tylko dla niego wstaję rano z łóżka poszukam pracy będę wszystko robiła co trzeba. Aż w końcu nastanie mój dzień... i wtedy spotkamy się, przytulimy i będziemy już na zawsze tesciowa (starsza kobietka) po smierci i pogrzebie mojego meza a jej syna dala mi blogoslawienstwo na reszte zycia z zyczeniami abym sobie jeszcze poukladala zycie. Mnie te slowa nie zabolaly, ja bylam pod wrazeniem, ze potrafila cos takiego powiedziec do mnie- swojej synowej-po smierci swojego dziecka. Ja chyba bym chciala kogos poznac, moze nie wychodzic za maz, ale poznac kogos kto pokocha mnie i moje dziecko. Mieszkam za granica, daleko, nie mam tutaj zadnej rodziny tylko swoje dziecko i znajomych... bardzo czuje sie samotna i wiem, ze czasem latwiej byloby miec kogos obok siebie. Natomiast jakos w mojej glowie nie ma mysli o malzenstwie, czy wspolnym zamieszkaniu... 394 Odpowiedź przez proy0311 2011-01-13 19:23:37 proy0311 Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-11-26 Posty: 561 Odp: Śmierć męża - jak sobie poradzić? Czytam czytam czytam o żałobie wszystko co wpadnie mi w ręce. Teraz czytam "życiodajną śmierć" Ęlisabeth Kubler od pewnej wdowy dla mnie juz Violetty ta lektura daje mi wiarę ze czeka nas coś po śmierci...dlatego chcę zyć do czasu spotkania z Piotrem...chociaż tam już podobno to wszystko funkcjonuje zaborczej miłosci. Nie wiem. Z innej lektury "Ucząc się żyć po utracie ukochanej osoby" (taka sobie) wyczytałam ze kobieta w pierwszym roku po utracie miłosci nie powinna podejmować żadnych waznych zobowiązan. A z jeszcze innej "Pożegnanie Miłości" Nanc'y O'Connor dowiaduję się ze dopiero po około dwuch latach od rozstania wiekszość z osób osieroconych jest w stanie na nowo kogoś pokochać. Ale ale to wszystko tylko Piotra i tak mi z mojego intuicyjnego i emocjonalnego przeczucia wynika , ze chcę iść do niego, że chce wyłaczności. Życie pokaże. Kolędę przeżyłam i ksiądz przezył:) Tego właśnie się bałam ,że cały żal ze mnie wypłynie,a jednak potrzeba ukojenia w wierze była silniejsza niż chyba rzeczywiście jak z matką i ojcem...człowiek się na nich złości...ale bez nich...w zasadzie ...trudno rację że nie zrozumie kto nie przeżył. U mnie przez lekturę ostatnią chyba trochę tym też mam wrażenie że Piotr mi pomaga. Wszystko co zdarza się tak co do punktu jak pasuje ...to myślę ze to jego robota. Start 395 Odpowiedź przez stokrotka70 2011-01-14 00:17:33 Ostatnio edytowany przez stokrotka70 (2011-01-14 00:32:41) stokrotka70 Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-01-10 Posty: 11 Odp: Śmierć męża - jak sobie poradzić? nie wiem dlaczego tak ostatnio na nowo przeżywam jego stratę, dlaczego zerkam tu i tam, na różne fora.....może to tęsknota,ale popatrzcie na co natrafiłam, bardzo mnie to zabolało, wręcz uraziło co przeczytałam, bo przecież do wypadków drogowych dochodzi z tak różnych przyczyn. Nie można wszystkich, którzy giną w wypadkach drogowych wsadzić do jednego wora z napisem "winni bo piraci" !!!!!!!!Rozumiem, że jak ginie niewinne dziecko czy ktokolwiek pod kołami pijaka to jest straszna tragedia, ale jak często dochodzi do wypadków kiedy to dzieci i nie tylko dzieci wlatują jak strzały pod koła...wtedy obwiniają kierowcę..."bo zabił, bo pirat, więc winny", a jak przy okazji zginie to radocha bo "ma za swoje". Jak można użyć słów "jednego pirata mniej" gdy ktoś ginie????? … VtMDAxLmpzco Wy na to?- ja jestem wstrząśnięta!!! rozumiem ból bo straciłam, ten ktoś też kogoś stracił, ale takie słowa.... i to do nas wdów kierować....!!!!!!!! [...] samotność nie jest naszym przeznaczeniem, a samych siebie poznajemy tylko wtedy, kiedy możemy się przejrzeć w oczach innych ludzi. 396 Odpowiedź przez Andia74 2011-01-14 00:20:34 Andia74 Powoli się zadomawiam Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-06-11 Posty: 52 Odp: Śmierć męża - jak sobie poradzić? proy0311 napisał/a:Czytam czytam czytam o żałobie wszystko co wpadnie mi w ręce. Teraz czytam "życiodajną śmierć" Ęlisabeth Kubler od pewnej wdowy dla mnie juz Violetty ta lektura daje mi wiarę ze czeka nas coś po śmierci...dlatego chcę zyć do czasu spotkania z Piotrem...chociaż tam już podobno to wszystko funkcjonuje zaborczej miłosci. Nie wiem. Z innej lektury "Ucząc się żyć po utracie ukochanej osoby" (taka sobie) wyczytałam ze kobieta w pierwszym roku po utracie miłosci nie powinna podejmować żadnych waznych zobowiązan. A z jeszcze innej "Pożegnanie Miłości" Nanc'y O'Connor dowiaduję się ze dopiero po około dwuch latach od rozstania wiekszość z osób osieroconych jest w stanie na nowo kogoś pokochać. Ale ale to wszystko tylko Piotra i tak mi z mojego intuicyjnego i emocjonalnego przeczucia wynika , ze chcę iść do niego, że chce wyłaczności. Życie pokaże. Kolędę przeżyłam i ksiądz przezył:) Tego właśnie się bałam ,że cały żal ze mnie wypłynie,a jednak potrzeba ukojenia w wierze była silniejsza niż chyba rzeczywiście jak z matką i ojcem...człowiek się na nich złości...ale bez nich...w zasadzie ...trudno rację że nie zrozumie kto nie przeżył. U mnie przez lekturę ostatnią chyba trochę tym też mam wrażenie że Piotr mi pomaga. Wszystko co zdarza się tak co do punktu jak pasuje ...to myślę ze to jego staram sie nie czytac , tylko swoim tepem przezywac zalobe. Uwazam, ze kazdy przezywa cos innego, bo kazdego malzenstwo bylo inne. Moje bylo dobre, i wciaz czuje Meza przy sobie, ale samotnosc jest dla mnie koszmarna... i nie radze sobie z tym. 397 Odpowiedź przez dlaczego? 2011-01-14 11:23:50 dlaczego? Do zakochania jeden krok Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-12-11 Posty: 47 Wiek: 26 Odp: Śmierć męża - jak sobie poradzić?Stokrotka70Wstrząsające. Naprawdę nie do pomyślenia jacy ludzie potrafią być... nawet brak mi słów. Nawet tam napisałam komentarz bo nie mogłam obojętnie wyjść z tej strony. 398 Odpowiedź przez agnieszka12 2011-01-14 11:43:26 agnieszka12 O krok od uzależnienia Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-12-07 Posty: 63 Odp: Śmierć męża - jak sobie poradzić?Stokrotko 70Wstrząsające!!!Czytałam ten bzdurny opis ktoś chyba jest bez serca i mózgu .Jak można pisać takie rzeczy jeśli nie wie się jak było,mój mąż też zginął w wypadku i wcale nie jechał szybko ,,może' 'jak by ten drugi samochód nie jechał mąż by SŁÓW!!! 399 Odpowiedź przez stokrotka70 2011-01-14 11:53:37 stokrotka70 Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-01-10 Posty: 11 Odp: Śmierć męża - jak sobie poradzić? dlaczego? dobrze że się tam wypowiedziałaś, ja po prostu nie mogłam, nie byłam w stanie. Byłam tak wstrząśnięta że spać w nocy nie wypowiedź tego człowieka o ile można takiego kogoś człowiekiem nazwać, to dowód na to, że niektórzy ludzie są gorsi od zwierząt... kąsają, pożerają niewinnych, zabijają słowem zadając cierpienie już cierpiącym do granic wytrzymałości. [...] samotność nie jest naszym przeznaczeniem, a samych siebie poznajemy tylko wtedy, kiedy możemy się przejrzeć w oczach innych ludzi. 400 Odpowiedź przez stokrotka70 2011-01-14 11:59:36 Ostatnio edytowany przez stokrotka70 (2011-01-14 12:00:30) stokrotka70 Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-01-10 Posty: 11 Odp: Śmierć męża - jak sobie poradzić? Agnieszka12mój by żył, gdyby nasze drogi były w lepszym stanie, gdyby nie było tego wielkiego zagłębienia zalanego podczas deszczu wodą, gdyby była bariera oddzielające przeciwległe pasy ruchu- do dziś takich barier w niektórych miejscach nie ma, a ludzie giną i nic się z tym nie robi. W takich przypadkach nie trzeba piracić by doszło do nieszczęścia. [...] samotność nie jest naszym przeznaczeniem, a samych siebie poznajemy tylko wtedy, kiedy możemy się przejrzeć w oczach innych ludzi. 401 Odpowiedź przez proy0311 2011-01-14 12:28:06 proy0311 Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-11-26 Posty: 561 Odp: Śmierć męża - jak sobie poradzić? Stokrotko i drogie moje to oburzające .Nie macie pojęcia jakie to szczęście że na to forum jeszcze jakiś trol się nie wdarŁ. Sama od niedawna nawiązuję kontakt z ludżmi przez forum jako wdowa, ale niestety nawet w takich tematach zabieraja gŁos ludzie tylko po to żeby narozrabiać. Nie brakuje na świecie podŁości. MaŁo kto pamięta że w obliczu...śmierci a i miŁości i bólu i wielu innych uczuć jesteśmy tacy sami. Że to tylko przypadek że tamta osoba nie straciŁa bliskiej osoby w ten sposób. A może straciŁa pod koŁami jakiegoś rajdowca dziecko ...ale to nie powód do uogólniania. I ja nadal twierdzę że póki żyjemy każdy z nas może się znależć po różnych i ona/on prowadzić samochód który będzie braŁ udziaŁ w wypadku. ..Bezmyślność ludzka jest szokująca...i bezkarność w anonimowym wyrażaniu opinii. Droga nie ufam sobie. Boję się że zle poprowadzę w tej trudnej sytuacji swoje życie. To Piotr byŁ moim sterem. Bez niego czuję się jak Łupina na bezkresnym oceanie i nie widzę innej przyszŁości niż nadziei...Sobie nie ufam. Start 402 Odpowiedź przez Milus 2011-01-14 21:53:12 Milus Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-01-12 Posty: 8 Wiek: 28 Odp: Śmierć męża - jak sobie poradzić? Witam Was wszystkich, umarl moj maz... Nie mamy dzieci. Mam 27 lat, on przed kilkoma dniami skonczylby 31... Dla niego wyjechalam z Polski, zylam dla niego, pracowalam i cieszylam sie kazdym milym dniem z nim. Wrocilam z pracy i znalazlam go martwego. Ten obraz chyba zawsze bedzie mnie przesladowal... Jestem pusta, nie mam ochoty na nic, nie chce mi sie z nikim rozmawiac... Boje sie byc sama w domu, bo ten obraz ciagle do mnie wraca. Nie umiem spac sama... Tak bardzo mi go brakuje i nie wiem co mam dalej robic w swoim zyciu... A wiem ze musze zyc dalej... Nie wiem za bardzo co pisac, wszystko jest taka swieze, a ja nie umiem normalnie myslec...Chcialam tylko powiedziec, ze przeczytalam kilkanascie Waszych wypowiedzi, jestem poruszona i smutna, ze zycie jest takie niesprawiedliwe... Jestem jedna z Was...Pozdrawiam Was cieplo. 403 Odpowiedź przez DrugaJa 2011-01-14 22:30:00 DrugaJa O krok od uzależnienia Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-03-28 Posty: 60 Wiek: 34 Odp: Śmierć męża - jak sobie poradzić? Milus przytulam Cię mocno, łącząc się w bólu. Na razie ta rana jest bardzo świeża. Będą Tobą targać różne emocje, ale my to doskonale rozumiemy. Jeśli będzie Ci kiedykolwiek źle, zaglądaj-niejedna z nas poda Ci swoją pomocną Cię serdecznie 404 Odpowiedź przez Andia74 2011-01-14 22:50:08 Andia74 Powoli się zadomawiam Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-06-11 Posty: 52 Odp: Śmierć męża - jak sobie poradzić? Milus napisał/a:Witam Was wszystkich, umarl moj maz... Nie mamy dzieci. Mam 27 lat, on przed kilkoma dniami skonczylby 31... Dla niego wyjechalam z Polski, zylam dla niego, pracowalam i cieszylam sie kazdym milym dniem z nim. Wrocilam z pracy i znalazlam go martwego. Ten obraz chyba zawsze bedzie mnie przesladowal... Jestem pusta, nie mam ochoty na nic, nie chce mi sie z nikim rozmawiac... Boje sie byc sama w domu, bo ten obraz ciagle do mnie wraca. Nie umiem spac sama... Tak bardzo mi go brakuje i nie wiem co mam dalej robic w swoim zyciu... A wiem ze musze zyc dalej... Nie wiem za bardzo co pisac, wszystko jest taka swieze, a ja nie umiem normalnie myslec...Chcialam tylko powiedziec, ze przeczytalam kilkanascie Waszych wypowiedzi, jestem poruszona i smutna, ze zycie jest takie niesprawiedliwe... Jestem jedna z Was...Pozdrawiam Was niestety bardzo podobny scenariusz, tylko moje dziecko znalazlo Meza martwego w lozku po powrocie ze szkoly. Tez za Nim wyjechalam z kraju, bez rodziny i znajomych. Wiem co przezywasz... przytulam bardzo.. 405 Odpowiedź przez proy0311 2011-01-14 23:20:08 proy0311 Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-11-26 Posty: 561 Odp: Śmierć męża - jak sobie poradzić? Milus przytulam Cię mocno z perspektywy mojego 142 dniowego szukania sposobu na przezycie po stracie miłości . Jak widzisz dużo tu nas. Pisz. Gdy tylko będziesz miała ochotę wszyscy rozumieją...nawet to co zawarte miedzy słowami. Mocno mocno Cię przytulam przenosząc myślą do Ciebie. Może choć trochę mniej sama się poczujesz...Gdzieś tam przy Tobie są nasze mysli... Start 406 Odpowiedź przez kasia77 2011-01-14 23:37:04 kasia77 Słodka Czarodziejka Nieaktywny Zawód: obecnie pomoc domowa Zarejestrowany: 2010-11-08 Posty: 161 Wiek: 34 Odp: Śmierć męża - jak sobie poradzić? Witajcie kobietki witaj mi że poznajemy się w takich okolicznościach ale życie jest niestety bardzo taką sama tragedię jak każda z nas choć ty dopiero od i ta data dzień przed ci bardzo i jeśli tylko będziemy umiały ci pomóc to na pewno to bój się pisać o swoich emocjach złości czy wręcz nienawiści do losu że zabrał ci twojego będziesz czuła że to ci pomaga to pisz!!!!My zrozumiemy cię jak nikt!! I na pewno otrzymasz od na mąż umierał na raka i w "pewnym sensie" byłam przygotowana na jego śmierć ( jeśli na coś takiego można się przygotować) ale dla niego ta śmierć była wybawieniem od bólu i walki z piszesz co było przyczyną śmierci twojego męża ale na pewno był to dla ciebie szok!!!Trzymaj się ciepło i pamiętaj pisz do nas a to pomoże ci w jakimś stopniu podnieś się na duchu i mieć siły do dalszego Kasia. Zrozumie kto ODEJŚCIE JEST NAJWYŻSZĄ FORMĄ OKAZANIA MIŁOŚCI I SZACUNKU DO DRUGIEGO CZŁOWIEKA. 407 Odpowiedź przez gosiah 2011-01-15 00:14:18 Ostatnio edytowany przez gosiah (2011-01-15 00:23:22) gosiah Dobry Duszek Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-06-06 Posty: 110 Odp: Śmierć męża - jak sobie poradzić?Witamdawno tu nie zaglądałam za tydzień dokładnie także piątek miną osiem miesięcy jak mój mąż nie żyje. i nic się nie zmieniło życie nadal nie ma sensu. pustka tylko się powiększyła mam wrażenie że jestem żywym trupem z otwartą klatką w której brak serca gdyż ktoś je brutalnie wyrwał. ktoś kto mówi że czas leczy rany kłamie z czasem jest coraz gorzej nie chce cie straszyć MILUS ale masz racje ten widok zostanie na zawsze z tobą tak jak został ze mną wyraz jego twarzy panika która czułam jego ciało najpierw za intubowane później walenie jego ciała elektrodami podnoszące się jego ciało i opadające i ciągle tak wracająca równa kreska i dziek a później ta przerażająca panika to nie działo się to tylko sen obudź się obudź ale nie możesz . wspomnienia będą piekły jak żar piekielny gdy zrozumiesz że tylko to ci pozostało leki pomagają uśpić ta pustkę funkcjonujesz zakładasz maskę dla ludzi rodziny żeby się o ciebie nie martwili lecz oni nie wiedza co przezywasz w środku jak chcesz krzyczeć na całe gardło oddaj mi go dlaczego zabrałeś jego a nie kogoś to nie zasłużył na życie dlaczego skazałeś mnie na to ogromne cierpienie co ja takiego zrobiłam że mi go tak nagle zabrałeś. Chodzę do psychiatry i ciągle to samo leki coraz mocniejsze coraz bardziej chce byc z nim odsunełam sie od przyjaciół od brata który w pierwszych miesiącach mnie wspierał a póżniej strasznie rozczarował nie mam ochoty z nikim rozmawiać poniewż oni nie rozumieją według nich po takim okresie powinnam ruszyc do przodu ale dla mnie nie ma przyszłości powoli nie mam sił by żyć zawsze pozostaje inna opcja by z nim być już na zawsze właśnie jestem na tym etapie że nie wiem jak siebie powstrzymac z drugiej strony po co bez niego swiat to tylko cierpienie szare bolesne samotne wiec dlaczego nie wybrać łatwiejszej drogi by z nim znów być teraz to tylko sie dla mnie liczy 408 Odpowiedź przez Milus 2011-01-15 09:36:36 Ostatnio edytowany przez Milus (2011-01-15 09:37:24) Milus Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-01-12 Posty: 8 Wiek: 28 Odp: Śmierć męża - jak sobie poradzić? Dziekuje kochane kobietki... Wiem ze mnie rozumiecie... Chcecie wiedziec przyczyne smierci mojego ukochanego... A ja nie wiem czy jestem gotowa o tym mowic... Jest wersja oficjalna, stwierdzona i moja... W kazdej jest czastka prawdy... Ale co naprawde sie stalo nie wiem, i chyba nigdy sie nie dowiem...Nasze malzenstwo bylo dobre, wspaniale..... gdyby nie jedna rzecz. Jego uzaleznienie... Moj maz byl czynnym narkomanem. Wychodzac za niego za maz, wiedzialam o tym... Ale wiedzialam tez o tym, ze mnie kocha i ze dla bedzie potrafil przestac. Leczyl sie. Tu leczenie wyglada pod kilkoma wzgledami inaczej niz w Polsce... Ale to niewazne. Przez pierwsze pol roku po slubie byl spokoj. Pozniej zaczal znow brac. Bylo to wszystko na przemian - bral, bylo kilka miesiecy spokoju, znow bral, i pozniej znow byl spokoj... Przez ostatnie 1,5 roku bylo ciezko... A ja tracilam swoja sile.... Zastawalam go w domu w roznych sytuacjach, rownie ciezkich jak ta kiedy widzialam go juz martwego... Uwierzcie mi, ze robilam wszystko, co uwazalam ze jest dla niego dobre i pomagalam mu zawsze. Nikt wokol nie wiedzial o jego uzaleznieniu, oprocz oczywiscie jego rodziny. Moi rodzice, nasi znajomi nie mieli pojecia o niczym. W koncu postanowilam ze odejde. Chcialam odejsc bo nie potrafilam dluzej patrzyc jak sie zabija, jak zabija rowniez mnie. Plakalam i nie chcialam tego bo nadal go kochalam, ale wiedzialam, ze musze odejsc... Ze musze to zrobic dla siebie i dla niego. Rozumialam to w ten sposob, ze skoro przez tyle czasu ja nie umialam mu pomoc, musi zrobic to sam. Sam dla siebie jesli nie dla mnie. Powiedzialam mu ze bedziemy zyc w separacji, ze daje mu rok czasu na ulozenie swoich spraw, a pozniej zobaczymy jak wszystko sie ulozy. Powiedzial ze beze mnie nie da rady... Nadal mieszkalismy razem, spalismy obok siebie, normalnie rozmawialismy, gotowalam, pralam dla niego. Ale caly czas podkreslalam ze musimy sie rozstac na jakis czas. Zglosil sie na leczenie zamkniete. Bal sie tego okropnie ... Po 10 latach uzaleznienia zdecydowal sie, choc strasznie sie bal. Wyszedl ze szpitala calkiem innym czlowiekiem... Caly czas usmiechniety, pomocny, z tysiacem planow. Wstawalam ze mna co rano i przygotowywal mi sniadanie do pracy (sam nie pracowal), a pozniej czekal na mnie z obiadem jak wroce. Mowilam mu ze jestem z niego dumna, ze w koncu mam go takiego zdrowego, pelnego zycia (tylko jego nalog byl przyczyna naszych klotni i nieporozumien, w kazdej innej sprawie bylismy ze soba zgodni, idealnie dopasowani). To byly 3 wspaniale miesiace. Wspanile bylo go obserwowac jaki jest szczesliwy... A ja nie wiedzialam co mam zrobic. Nadal mowilam mu ze i tak musimy sie rozstac, zeby uporzadkowac swoje sprawy, kazdy z osobna. Tlumaczylam mu ze on jest zbyt mocno ode mnie uzalezniony, ze musi nauczyc sobie sam radzic... To go bolalo. A ja balam sie ze jesli powiem ze zostaje, to on znowu zacznie... Ja naprawde nie wiedzialam co mam robic, co bedzie lepsze... W srode przed swietami wstal ze mna rano do pracy, jak zawsze. Rozmawialismy i smialismy sie. On oczekiwal od kilku dni ze pojde z nim do lozka, a ja choc bardzo chcialam wstrzymywalam sie od tego. To go bolalo, widzialam to w jego oczach. Byl taki smutny jak wychodzilam do pracy. Jak wrocilam spowrotem, jego nie bylo... Wrocil kilka godzin pozniej, nacpany. Polozylam go spac, placzac i pytajac dlaczego znowu zaczal. Na nastepny dzien musialam isc do pracy... Balam sie wychodzic z domu... Zadzwonilam do niego o 9:30 - powiedzial mi: Serce nie martw sie o mnie. Wszystko bedzie byla ostatnia nasza rozmowa. Pozniej nie odbieral telefonu. Jak wrocilam do domu to byl juz martwy...To moja historia. Moja prawda jest to, ze zaczal znowu, bo myslal ze go nie chcialam. Wiedzial ze jesli znowu zacznie, to jego organizm nie wytrzyma. Mysle ze zrobil to swiadomie bo bal sie ze naprawde odejde...Zaluje tylu powiedzianych mu rzeczy i tylu niewypowiedzianych slow. Teraz nadal rozmawiam z nim codziennie i tez mowie mu DOBRANOC. Chce zeby wiedzial ze ja go kochalam, z calego serca. Razem ze soba zabral moja polowe serca... 409 Odpowiedź przez Milus 2011-01-15 09:44:40 Milus Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-01-12 Posty: 8 Wiek: 28 Odp: Śmierć męża - jak sobie poradzić?Nie chcialabym zeby kroras z was pomyslala sobie.... Ach narkoman, musial tak skonczyc....Wszystko ma swoja przyczyne i poczatki, podobnie jak jego nalog. Nie chce o tym pisac ale uwierzcie mi, ze on mial ciezkie zycie... Pomyslcie o tym widzac narkomanow na ulicy, ze kazdy z nich ma swoja historie, kazdy z nich ma swoja rodzine, ktora cierpi. I pamietajcie o tym ze musi byc jakas przyczyna tego, dlaczego sa tacy jacy sa... 410 Odpowiedź przez proy0311 2011-01-15 09:53:00 proy0311 Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-11-26 Posty: 561 Odp: Śmierć męża - jak sobie poradzić? Kiedy po śmierci Piotra odtwarzaŁam nagrania z jego komórki by tam film na którym Piotr kręci jak nasz zyn puszcza latawiec. Krzykną wtedy do niego "Pomachaj mi" I to są jego ostatnie nagrane sŁowa. Często ich sŁucham. Myślę że to nie przypadek że to wŁaśnie te sŁowa. Myślę że to nie przypadek że powiedziaŁ do Ciebie te sŁowa. Po śmierci ukochanej osoby większość z nas doszukuje się ...czy gdybym zrobiŁa tak, albo tak to czy on by żyŁ ? RozmawiaŁam z mądrą kobietką...wdową. Ona na moje wątpliwości odpowiedziaŁa " Nie masz takiej mocy, żaden czŁowiek nie ma takiej mocy " Ona też poczucie winy przerabiaŁa. Start 411 Odpowiedź przez proy0311 2011-01-15 09:56:08 proy0311 Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-11-26 Posty: 561 Odp: Śmierć męża - jak sobie poradzić? Nie martw się że nie rozumiemy. Z perspektywy śmierci...wszystko wygląda inaczej. Rozumiemy wiele. Przede wszystkim to że w obliczu śmierci....z prochu powstaŁeś ...w proch się obrucisz...Nie wiemy skąd przychodzimy...dokąd idziemy. Śmierć uczy pokory. Start 412 Odpowiedź przez alicjakurowska54 2011-01-15 11:22:46 alicjakurowska54 Netbabeczka Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-11-06 Posty: 470 Odp: Śmierć męża - jak sobie poradzić?Witajcie , dawno już nie odzywałam się , ale cały czas czytam Wasze posty przeżywam i płaczę razem z Wami. Milus to chyba kazda z nas zarzuca sobie że zrobiła coś nie się wydaje że to jest jednym z etapów o 13,25 minęlo 4 miesiące od śmierci mojego Kochanego o 7 była Msza Św,byli wszyscy nasi czterej synowie,póżniej o 13,25 znów byliśmy u zaczęłam rano na mszy płakać tak wczoraj było u mnie cały u mnie też nie leczy ran , nigdy nie pogodzę się z Jego śmiercią nigdy nie zejdzie z mych ust pytanie dlaczego?Życie teraz nie ma dla mnie żadnego sensu,chodzę jak jakiś lunatyk,bez cały czs żal do mam już siły żeby jakoś dalej ale trzeba jakos dżwigać ten krzyż dotąd dopuki Bóg nam pozwoli być na tym Was Wszystkie i wspieram. 413 Odpowiedź przez lilii 2011-01-15 11:30:27 lilii Do zakochania jeden krok Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-09-15 Posty: 42 Odp: Śmierć męża - jak sobie poradzić? Kasia77,Przepraszam, ze tak pózno odpisuje, ale miałam dużo pracy i nie miałam czasu zajrzeć na forum. Umowę dożywocia reguluje kc 908-916. Art. 908. § 1. Jeżeli w zamian za przeniesienie własności nieruchomości nabywca zobowiązał się zapewnić zbywcy dożywotnie utrzymanie (umowa o dożywocie), powinien on, w braku odmiennej umowy, przyjąć zbywcę jako domownika, dostarczać mu wyżywienia, ubrania, mieszkania, światła i opału, zapewnić mu odpowiednią pomoc i pielęgnowanie w chorobie oraz sprawić mu własnym kosztem pogrzeb odpowiadający zwyczajom do zasady babcia powinna być domowniekiem, ale w tym artykuje jest magiczne słowo, że tak powinno być "w braku odmiennej umowy", myślę, że jeżeli babcia się zgodzi to umowa może wygladać następujaco: bedziesz się nią zajmować, (pewnie tak jak do tej pory), bez koniecznosci zamieszkania, przy jednoczesnym zastrzezeniu w umowie, ze w przypadku gdyby babcia chciala jednak sie wprowadzic to ma taka możliwość, to z notariuszem twozycie że ta umowa będzie dla Was najlepsza, również jej rozwiązanie nie jest proste, może to zrobić tylko babcia i Agata, orzeczeniem i zycze cierpliwosci w zalatwianiu formalnosci. 414 Odpowiedź przez DrugaJa 2011-01-15 12:35:09 DrugaJa O krok od uzależnienia Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-03-28 Posty: 60 Wiek: 34 Odp: Śmierć męża - jak sobie poradzić? Milus napisał/a:Zadzwonilam do niego o 9:30 - powiedzial mi: Serce nie martw sie o mnie. Wszystko bedzie byla ostatnia nasza rozmowa. Pozniej nie odbieral telefonu. Jak wrocilam do domu to byl juz martwy...Mój mąż miał wypadek kilka godzin wcześniej, przed kolejnym w którym zginął. Ten pierwszy wypadek spowodował młody 21 letni chłopak, który zmarł w szpitalu po 3 dobach...To ja chciałam po niego jechać te 300km, ale on w rozmowie telefonicznej powiedział wtedy "zostań w domu i zajmij się dziećmi". To były jego ostatnie słowa. Też miałam okres obwiniania siebie samej, za to co się stało. To naturalne i nieuniknione, i masz prawo to przeżyć, nawet jeśli ktoś z zewnątrz tego nie rozumie. Ci, którzy przeżyli stratę bliskiej osoby inaczej patrzą już na świat i starają się nie oceniać innych-przynajmniej ja tak mam. Śmierć ma to do siebie, że wszystkich traktuje jednakowo i nikomu nie bo ta pierwsza odeszła razem z nim... 415 Odpowiedź przez MILEN09 2011-01-15 12:56:23 MILEN09 Woman In Red Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-08-18 Posty: 261 Wiek: 54 Odp: Śmierć męża - jak sobie poradzić?Witajcie! Ja też już trochę sie nie odzywałam ale jestem z miesięcy ale cierpienie nie jest mniejsze,nie potrafiłam nawet przez ostatni tydzień czytać wraca to co mówili ostatni raz to jak ich widzieliśmy ostatni raz.....Milus trzymaj się! uwierz że on Cię na pewno kochał! 416 Odpowiedź przez Katiusza1 2011-01-15 18:57:19 Katiusza1 Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-07-31 Posty: 17 Wiek: 34 Odp: Śmierć męża - jak sobie poradzić?Poczucie winy każda z nas widać przerabiała , na pewno nie pomaga to w dalszym usiłowaniu żyć . Milus ty jesteś na początku tej drogi , trzymaj się dzielnie i pomyśl o tym tak jak ja staram się myśleć , że jednak tak widać było pisane .Pozdrawiam Kasia 417 Odpowiedź przez Smutna Marysia 2011-01-15 22:10:06 Smutna Marysia Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-09-14 Posty: 502 Odp: Śmierć męża - jak sobie poradzić?Witajcie Kobietki Witaj MiluśKażda z nas myśli i czuje to samo i każda z nas jakby mogła coś zrobić by nasi Mężowie do nas wrócili - to już by tu byli, ale niestety nie my decydujemy i mamy się z tym pogodzić, Pytanie tylko kiedy się pogodzimy. myślę że zawsze będziemy na nich czekały... może kiedyś przyjdą po też uważam że wraz z odejściem mojego Męża część mnie też odeszła. Pozdrawiam 418 Odpowiedź przez martlak27 2011-01-15 23:03:44 martlak27 Woman In Red Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-12-25 Posty: 266 Wiek: 33 Odp: Śmierć męża - jak sobie poradzić? Dziś przyszedł ksiądz, zastanawiałam się jak to będzie. Muszę przyznać,że jestem mile zaskoczona. Na samym początku powiedział żebyśmy pomodlili się wspólnie za zmarłego, potem co naprawdę mnie wzruszyło to jak zaczął opowiadać o teraz nasz ukochany mąż,tatuś jest szczęśliwy. Patrzy na nas z góry. Nie potrafię tego dokładniej opisać ale łzy same do oczu napływały. Nawet przyniósł dla dzieci czekolady. Z czego oczywiście dzieci były najbardziej zadowolone. Mnie trochę podniosła na duchu ta wizyta, wierzę,że kiedyś się tam spotkamy i wtedy już nas nic nie rozłączy. Dlatego teraz moja wiara jest silniejsza,nie chcę zmarnować swojego życia. Jest mi ciężko, czasem zamykam się i nie potrafię z nikim rozmawiać(tylko z nim). Staram się często modlić za niego bo wiem,że tylko tak mogę mu pomóc. Nawet moja trzy letnia córka sama chce się modlić za tatę. Co wieczór mówi Ojcze nasz... Zdrowaś... oraz Wieczne odpoczywanie...Wiem,że nie ma sensu żałowanie czegokolwiek,że się nie zrobiło czegoś,że się nie powiedziało. Na pewno nam to nie pomoże,tylko jeszcze bardziej będziemy się pogrążać w dzieciach jeszcze się uśmiecham. Ale wieczorami ta pustka mnie dopada, myślałam że z czasem będzie mi łatwiej ale się myliłam. Z dnia na dzień mój ból,moja tęsknota przybiera na bardzo mi Go brak. Staram się myśleć o tym co nas dobrego spotkało w Bogu,że mogliśmy spędzić te kilka pięknych lat życia razem,że mamy dzieci. Że już nie cierpi.....Co będzie dalej,nie wiem. Jak na razie muszę zrobić prawo jazdy,od poniedziałku zabieram się za malowanie pokoju. A na wiosnę dokończyć budowę domu,naszego wymarzonego gniazdka...Mam dzisiaj gorszy dzień, raz się cieszę za chwilę znowu płaczę. "Życie momentami bywa okrutne ale muszę zaufać boskiemu planowi. Wierzę,że wszystko co robię ma sens." 419 Odpowiedź przez MILEN09 2011-01-15 23:17:26 MILEN09 Woman In Red Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-08-18 Posty: 261 Wiek: 54 Odp: Śmierć męża - jak sobie poradzić?Ja teraz też płaczę. Po ośmiu miesiącach mój syn który jest raczej skryty i ma 25 lat przyznał sie że też że nie radzi sobie ze śmiercią ja nawet nie pomyślałam że jemu jest też aż tak ciężko?Myślałam że to ja cierpię najbardziej. 420 Odpowiedź przez Smutna Marysia 2011-01-16 18:10:14 Smutna Marysia Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-09-14 Posty: 502 Odp: Śmierć męża - jak sobie poradzić?To prawda. w tym naszym smutku nieraz nie myślimy o naszych dzieciach. ze oni też cierpią i płaczą. Mój najmłodszy syn 22 lata też mi mówił. że nie może nawet mówić i myśleć o tej chwili jak odchodził jego Tata a mój Mąż, Moi synowie i ja wszyscy byliśmy przy nim w ostatniej chwili. sami go ubraliśmy. oj straszne wspomnienia...
Sentencja Wojewódzki Sąd Administracyjny w Poznaniu w składzie następującym: Przewodniczący Sędzia WSA Izabela Kucznerowicz Sędziowie Sędzia NSA Włodzimierz Zygmont (spr.) Sędzia WSA Karol Pawlicki Protokolant st. sekretarz sądowy Marta Ziewińska po rozpoznaniu na rozprawie w dniu 06 lutego 2020 r. sprawy ze skargi [...] na interpretację indywidualną Dyrektora Krajowej Informacji Skarbowej z dnia [...] r. nr [...] w przedmiocie podatku od towarów i usług. oddala skargę. Uzasadnienie strona 1/6 Pismem z [...] maja 2019 r. A. P. (dalej: "skarżący") zwrócił się z wnioskiem o wydanie indywidualnej interpretacji przepisów prawa podatkowego dotyczącej podatku od towarów i usług w zakresie stawki podatku. Przedstawiając opis stanu faktycznego wnioskodawca podał, że prowadzi działalność gospodarczą jako osoba fizyczna w oparciu o wpis do CEiDG począwszy od [...] lipca 1974 r. Przedmiotem działalności są następujące usługi według klasyfikacji [...] - cięcie, formowanie i wykańczanie kamienia; [...] - produkcja pozostałych wyrobów z betonu, gipsu i cementu; [...] - pogrzeby i działalność pokrewna. Skarżący jest czynnym podatnikiem VAT. Uściślił, że przedmiotem działalności są usługi wykonywania nagrobków z granitu lub innych kamieni oraz akcesoriów nagrobkowych (wazony, krzyże, świeczniki itp.) zakupionych jako półfabrykaty od innych podmiotów lub wyprodukowanych we własnym zakresie. Nagrobki te wykonywane są na zlecenie (zamówienie) dla osób, które zamierzają postawić pomnik (nagrobek) zarówno dla bliskich zmarłych, jak również dla siebie (osoba żyjąca). Wykonanie tych nagrobków jest dopełnieniem pochowania zmarłego, wykonanego uprzednio przez odrębny podmiot świadczący usługi pogrzebowe. Obecnie skarżący świadczy ww. usługi stosując 23% stawkę podatku traktując je jako wykonywanie budowli wraz z montażem na cmentarzu. Przedstawiając opis zdarzenia przyszłego skarżący wskazał, że w jego ocenie usługi polegające na: przygotowaniu miejsca do montażu nagrobka na cmentarzu; montażu i pracach związanych z trwałym posadowieniem nagrobka po pochówku; wykonaniu tablic i napisów po kolejnych pochówkach; demontażu istniejącego nagrobka, odsuwaniu płyty przed pogrzebem i ponowny jej montaż wraz z zakrywaniem po pogrzebie; murowaniu grobowców oraz renowacji nagrobków, stanowią integralną część usług będących dopełnieniem prac wykonanych na cmentarzach, mający związek przyczynowo-skutkowy z pochówkiem. Usługi te stanowią zatem istotny element usługi pogrzebowej i usług pokrewnych zgodnie z [...] (pogrzeby i działalność pokrewna), do których ma zastosowanie stawka 8%. Skarżący w odpowiedzi na wezwanie organu wskazał m. in., że w jego ocenie świadczone przez niego usługi polegające na kompleksowej usłudze wykonania i montażu nagrobka na cmentarzu lub wykonania kwatery, montaż ich na cmentarzu zarówno za życia nabywców jak również po śmierci mieszczą się w grupowaniu [...] i mogą podlegać opodatkowaniu obniżoną stawką 8%. Zaznaczono również, że we wpisie do CEiDG obok usług [...] - pogrzeby i działalność pokrewna wskazano również inne usługi w zakresie kamieniarstwa, do których stosuje się 23% stawkę podatku. Udzielając odpowiedzi na kolejne wezwanie organu skarżący wyjaśnił, że świadczone przez niego usługi polegające na: 1) wykonaniu nagrobka lub grobowca wraz z montażem na cmentarzu w związku z pochówkiem na podstawie aktu zgonu; 2) wykonaniu nagrobka lub grobowca wraz montażem na cmentarzu zamawianego przez osobę żyjącą powyżej 75 lat; 3) wykonaniu nagrobka lub grobowca wraz z montażem na cmentarzu zamawianego przez osobę żyjącą bez względu na wiek mającą zdolność do podejmowania czynności prawnych; Strona 1/6
kiedy można postawić pomnik po pogrzebie